24 grudnia 2010

Życzenia świąteczne

Wigilijny nadszedł czas,
całujemy mocno Was
chcemy złożyć Wam życzenia
w Dniu Bożego Narodzenia,
niechaj Gwiazdka Betlejemska,
która świeci Wam o zmroku
doprowadzi Was do szczęścia
w nadchodzącym 2011 Roku!


19 grudnia 2010

Obiecanki

Wieczorem chłopcy uczą się sami zasypiać, a właściwie to Antek się uczy. Codziennie po kolacji, kąpieli i czytaniu bajek chłopcy lądują w swoich łóżkach. Kuba zasypia bardzo szybko, Antek łazi. Trochę to zawsze trwa. Po ciemku wywala zabawki z pudełek, bawi się książkami lub próbuje nosić kosmetyki z łazienki. W końcu jak już mu się znudzi to pada i zasypia (czasem zajmuje mu to sporo czasu). 
Dzisiaj kładąc chłopaków spać pytam Antka, czy obiecuje że nie będzie łaził i będzie ładnie leżał w łóżku. Antek oczywiście potwierdził (jak codziennie), po czym jak tylko zgasiłam  światło  pobiegł do zabawek. Kuba za nim. Gdy po paru minutach wróciłam do pokoju, przegoniłam chłopaków do łóżek. Zapytałam Kubę, czy obiecuje, że zostanie w łóżku i będzie spał. 
Kuba na to: obiecuję, że będę łaził. Z Antosiem. Bo on potrzebuje towarzystwa.  
I jak tu się nie śmiać?

18 grudnia 2010

Diabelski temperament

Z Antka wychodzi diabełek. Na razie z takimi małymi różkami, chociaż rosną i robią się z dnia na dzień coraz większe i większe.  Uparty się zrobił, a buzia to mu się nie zamyka. I to wcale nie dlatego, że taki gadatliwy się zrobił. Jak nie płacze to krzyczy. Jak nie krzyczy to marudzi.... I tak przez okrągły dzień.  Z Kubą co chwila wywiązuje się awantura. O wszystko, po czym dochodzi do rękoczynów. Z reguły zaczyna Kuba, bo większy i wciąż silniejszy. Gdy Antek coś mu zabierze lub zepsuje dom z klocków w ruch idą łapy. Na początku takich awantur było tak, że Antek uderzał w płacz i do mamy. Z czasem się wyszkolił i teraz Antek uderza choć wciąż ryczy, to również w  ruch obrotowy idą łapy, z czego wywiązuje się regularna bijatyka. O wszystko się awanturuje. Nie ta czapka, na głowie, nie to śniadanie na talerzu,  nie te spodnie na tyłku... Kuba wlazł mu do łóżka, Kuba wlazł  mu na krzesło, mama nie pozwala chlapać się w soku czy w toalecie, a tata każe do śniadania założyć śliniak. Kurtki nie założy, bo każą mu iść na spacer, a on nie chce. Potem kurtki nie chce ściągnąć, bo każą mu ją zdjąć po powrocie ze spaceru... I bądź to człowieku mądry i zgaduj co to dziecko chce w danym momencie robić. 
Zawsze myśleliśmy, że to Kubuś jako dwulatek był uparty i mieliśmy wrażenie, że już gorzej trafić nam się nie mogło. Wygląda jednak na to, że Antoś to taka cicha woda. Od początku grzeczny i cichutki, aż tu nagle wychodzi z niego diabeł i nijak nie daje się utemperować.

15 grudnia 2010

Kwoka

Kubuś zrobił się bardzo opiekuńczy w stosunku do Antosia. Przyuważyłam to dzisiaj w klubie sportowym. Gdy my idziemy ćwiczyć, dzieci zostają pod opieką wykwalifikowanych pań wraz z innymi dziećmi. Przy odbiorze chłopców zauważyłam, że gdy pani powiedziała, że na nich już czas, Kuba podszedł do Antka (który jeszcze mnie nie widział), wziął go za rączkę i powiedział chodź idziemy, bo mama przyszła. Na sali gimnastycznej (w tym samym klubie sportowym) też pilnuje, żeby bratu krzywda się nie działa, żeby żadne dziecko po nim nie skakało i żeby nie płakał. Taki z niego fajny brat... 

6 grudnia 2010

Kilka słów o sobie

Kubuś ostatnio lubi opowiadać o sobie. Ale co ja będę się rozpisywać...
Zobaczcie sami :)

13 listopada 2010

Bilans Antosia

Antoś niedawno odwiedził pediatrę. Miał się z nim zobaczyć parę miesięcy temu gdy skończył 18 miesięcy, jednak w trakcie zmienialiśmy pediatrę, stąd spotkanie się opóźniło i dopiero pediatra spotkał się z Antosiem gdy ten skończył 20 miesięcy. Zbiegło się to z wizytą pań z tzw. programu Early Intervention. Jest to program dla dzieci, które nie skończyły jeszcze 3 lat. Przeznaczony jest dla dzieci, które pod jakimś kątem rozwijają się wolniej niż jego rówieśnicy.

A oto wnioski pań z Early Intervention:
Antoś rozwija się pod kątem motorycznym i psychicznym jak najbardziej prawidłowo. Podczas robienia różnych testów wypadł znakomicie, w testach motorycznych jest znacznie do przodu, a do tego zaprezentował iście anielską cierpliwość przy układaniu wieży z klocków czy segregowaniu słomek i piłeczek. Jednakże podobnie jak jego starszy brat ma opóźnienie w rozwoju mowy. Na daną chwilę naśladuje trochę zwierzątek (kot, pies, lew), mówi mama i tata, tak i nie. I to w zasadzie wszystko. Poza tym wydaje tysiące różnych dźwięków, jednak wyrazów to one nie przypominają. Stąd na taj podstawie został zakwalifikowany do programu Early Intervention i co tydzień będzie do niego do domu przychodził logopeda i ćwiczył z nim wymowę.
Pani pediatra w zasadzie się z tym wszystkim zgodziła. Ponadto mamy go uczyć samodzielnego zasypiania, bo być może pomoże to w przesypianiu nocki. Na daną chwilę od chwili urodzenia zdarzyła się Antkowi przespana noc chyba raz czy dwa. Normalnie potrzebuje towarzystwa przy zasypianiu oraz najlepiej kogoś w łóżku przez całą noc. Gdy tego kogoś nie ma, to budzi się z krzykiem kilka razy w ciągu nocy.
U pediatry został zaszczepiony na grypę, kolejna wizyta gdy skończy 2 latka.
Acha, waga i wzrost też w normie: 12,5 kg (75 centyl) i 86 cm (50 centyl).

Czemu babcia jest chora?

Ciocia Ewa wracała do domu, do Polski. Trochę wcześniej niż zamierzała. Gdy ciocia zaczęła się pakować, Kuba zaczął zadawać pytania.
K: A gdzie jedziesz?
E: Do Polski?
K: Do baby i dziadzi?
E: Tak.
K: A czemu?
E: Bo babcia jest chora.
K: Babcia jest chora, bo się nie ubrała....

Nie ma to jak dziecięca logika.

31 października 2010

Ludzie

Kubusiowe pojecie ludzi:
Tata jest ludź, mama jest ludź, Antoś jest ludź....
Tata: Kubusiu a kto nie jest ludź?
Kuba: Ciocia Ewa nie jest ludź.
Tata: A czemu ciocia nie jest ludziem?
Kuba: Bo ciocia Ewa nie umie mówić!

Ciocia Ewa umie mówić i nawet nadają z Kubą na tych samych falach bo całkiem nieźle się dogadują.

23 października 2010

Pedodonta

Dwa dni temu chłopcy odwiedzili pedodontę. Dla Kuby była to druga wizyta. Pierwszej nie wspominamy dobrze. Dentysta próbował siłą rozewrzeć szczęki rocznego Kubusia. Na długo się zniechęciliśmy. Dopiero ostatnio doszliśmy do wniosku, że prawie 4-latek powinien jednak iść na porządną kontrolę. Dla Antka to była pierwsza wizyta. Wybór dentysty był trafem w dziesiątkę. Pani dentysta przyjmuje tylko i wyłącznie dzieci i ma niesamowite podejście. Kuba bez problemu dał sobie ząbki pooglądać i nafluoryzować lakierem o smaku truskawkowym. Okazuje się, że ma zdrowe ząbki i piękny zgryz (po tacie). Nawet ząb który ubił mając raptem roczek trzyma się ładnie, próchnicy nie ma i nic nie wskazuje na to, że może być. Mamy natomiast zacząć nitkować Kubie ząbki trzonowe.
Antoś na początku bardzo sceptycznie podchodził do pani dentystki, jednak potem poszedł w ślady starszego brata i również dał sobie zobaczyć ząbki i nasmarować fluorem tym razem o smaku czekolady. Tak mu smakowało, że z krzesła zejść nie chciał. Ząbki również ma zdrowe, zgryz ładny, choć ponoć dolne zęby ściśnięte i jak zaczną rosnąć zęby stałe to pewnie skończy z aparatem dentystycznym. Chłopcy na pamiątkę dostali szczotki do zębów i baloniki. Kolejna wizyta za pół roku.

1 października 2010

Smok

W niedzielę w lesie Antek zgubił ostatni egzemplarz smoczka. Wcześniej zgubił dwa inne. Fakt, że smok zaginął wyszedł na jaw dopiero gdy Antek miał iść spać. Stanęło więc na tym, że Antoś został uświadomiony, że wsiał w lesie smoka i teraz musi iść spać bez niego. No cóż pogodził się z tym bez problemu, nawet nie szukał po domu. Trochę mu zajęło zaśnięcie, ale za to w nocy spał znacznie lepiej. W ciągu dnia z zaśnięciem ma problem i zajmuje mu to znacznie więcej czasu niż przedtem.
Nie mniej smok został pożegnany, dziecko w nocy śpi lepiej (bo nie szuka smoka rycząc przy tym jak syrena okrętowa). Takim oto sposobem pozbyliśmy się kolejnego uzależnienia u naszej młodszej pociechy.

Przed nami odpieluszanie.... Ale to dopiero za jakieś pół roku. Najwcześniej. I wcale nam się do tego nie spieszy.....

Koleżanka z przedszkola?

Kuba dalej wprawia się w rysowaniu ludzi i coraz lepiej mu to wychodzi. W tym tygodniu w przedszkolu przerabiali różnice dzielące ludzi, więc znosił do domu przeróżne prace. Wczoraj przyniósł do domu wizerunek koleżanki. Całkiem niezła ta koleżanka. Ava ma na imię i to chyba ulubiona koleżanka Kuby, bo nawet tydzień temu na pikniku razem się bawili....


29 września 2010

Autoportret

Kuba w przedszkolu dużo rysuje. Parę dni temu przyniósł swój autoportret.
Nie mogę się powstrzymać i musiałam pokazać, bo jestem z niego strasznie dumna.

Wprawdzie nie wiem jak rysują dzieci w jego wieku, bo nie mam porównania, natomiast wiem jak Kuba rysuje i to pierwszy jego rysunek przedstawiający człowieka. Kubuś osobiście pokazał mi swoje ręce, nogi, głowę i ... uszy. Można się też włosów dopatrzeć. Mam nadzieję, że niedługo będzie więcej takich obrazków zobaczę.

25 września 2010

Suseł

Tytuł bardzo przewrotny, bo co jak co, ale a Antku tak powiedzieć się nie da. Mam dużą nadzieję, że od dzisiaj tak można będzie jednak o nim mówić. Otóż wszem i wobec ogłaszam, że Antoś wczoraj wieczorem padł i obudził się dopiero o 6.30, tym samym przesypiając po raz pierwszy w swym 19 miesięcznym życiu pierwszą noc we własnym łóżku, bez towarzystwa rodziców i bez nawet najmniejszej łezki :)

17 września 2010

Przedszkolaczek

Pierwszy dzień przedszkola był już jakiś czas temu. Rozpoczął się kiepsko. Od samego rana Kubuś zawodził :"Ja nie chcee iść do czkola! Ja chcee latać w domu!" I tak przez całe przedpołudnie, choć bez płaczu. Raczej było dużo gadania i narzekania. Jego protesty osiągnęły apogeum w samochodzie. Łzy się lały, Kuba purpurowy i spocony. Przy wejściu do przedszkola czekała już pani przedszkolanka. Kuba zaparł się nogami i wrzeszczał wniebogłosy. W końcu udało się go przekonać, żeby wszedł ze mną do środka. Przed wejściem do sali przedszkolanka zabrała Kubusia na ręce i zniknęła w sali.

Przez ponad 2 godziny nie mogliśmy sobie znaleźć miejsca i ciągle myśleliśmy jak sobie Kubuś radzi. W końcu przyszła godzina odbioru Kuby. Przedszkolanka zobaczyła nas z daleka i od razu przyprowadziła Kubusia. Przybiegł zadowolony i uśmiechnięty. Zapytany czy chce przyjść jutro odpowiedział: "Mama przedszkole fajne jest!" Od tego czasu nasz przedszkolaczek z przyjemnością wędruje do przedszkola i zdarzają mu się dni, gdy pakuje się już pół godziny wcześniej. Codziennie przynosi obrazki/malowanki własnoręcznie wymalowane, a przedszkolanka twierdzi, że Jakub absolutnie wszystko rozumie i generalnie jest bardzo rozgadany. W to pierwsze trudno uwierzyć, bo w końcu cały czas był wychowywany w języku polskim z niewielkimi wstawkami po angielsku. W to drugie uwierzyć łatwiej, bo w domu buzia też mu się nie zamyka :)

17 czerwca 2010

Gaduła

Z Kuby powolutku robi się gaduła. Wiem, trudno w to uwierzyć po taki długim okresie braku współpracy z jego strony, jednak... od dobrych paru tygodni do słownika Kuby przybyło kilkanaście nowych wyrazów. Jak na tak długi okres milczenia to bardzo dużo. Czasem milczy parę dni, ale są też dni, gdy pojawia się kilka nowych słów. Zdecydowanie do mitów mogę za to wrzucić teorię którą mnie dużo ludzi częstowało, że jak już Kuba zacznie gadać to od razu całymi zdaniami. Do tego to mu jeszcze daleko. Wciąż mówi niewyraźnie, jednak im więcej używa danego słowa, tym lepiej zaczyna je wymawiać.
A wszystko zaczęło się od mojego kolejnego już spotkania z logopedą. Tym razem miało to być spotkanie podsumowujące wszystkie poprzednie testujące Kubusia i mające za zadanie nakierować nas rodziców na sposoby mające pomóc Kubie używać języka. Metody okazały się zupełnie różne od tych, które nas sugerowała poprzednia logopeda i jak widać w wypadku Kuby się sprawdziły. Generalnie chodziło o to, żeby go zmusić do mówienia, a nie obchodzić się z nim jak z malowany jajkiem. Zatem jeżeli chce coś dostać, to ma powiedzieć co chce dostać. Czasem warto użyć szantażu, w rodzaju "dostaniesz lody jak powiesz co chcesz ,na przykłada daj lody". Jeżeli nie powie, to nie dostanie. Ważna jest konsekwencja. Inna rada, to za każdym razem gdy Kuba powie coś w swoim języku, to zawsze to powtórzyć używając poprawnej polszczyzny.


Tata wziął sobie do serca rady logopedy i zaczął trening od nauczenia syna wymawiania imienia. Trwało to raptem pół dnia i kosztowało tatę dwie garści cukierków M&M'sów. Na początku imię przypominało Tuba. Teraz coraz bardziej przypomina Kuba. Kolejne słowa poszły łatwo. Były to daj i lody. Ku naszemu zaskoczeniu równie łatwo poszło z imionami brata, ciotki i wujka. Potem doszło ukochane słowa auto i bajka (baja), a całkiem niedawno dom, lis i stary. To tylko niektóre z tych które pamiętam... Całkiem fajnie też układa z tych nowych wyrazów zdania. Mało gramatyczne, jednak dobrze, że choć z tym nie ma większego problemu i raczej ograniczenia wynikają z braku słownictwa niż z chęci. Znacznie gorzej idzie wyplenienie słów, których nauczył się mówić po swojemu.
Świetnie wychodzi mu alfabet. Literki powtarza w piosence lub za kimś i wymawia większość liter bez problemu, zarówno po polsku jak i po angielsku. Z liczeniem do dziesięciu ma problem po polsku. Za to wujek Andrzej trenował go w liczeniu po angielsku i idzie mu to o niebo lepiej. Chyba dlatego, że wymowa łatwiejsza i wyrazy jednosylabowe. Wyłapałam też u niego parę potocznych powiedzeń używanych w języku angielskim, z czego najbardziej podoba mi się w jego wykonaniu O my God!

11 maja 2010

Biustonosz

Kuba ma 3-latka i już wykazuje zainteresowanie damską bielizną. Wczoraj dorwał biustonosz mamy, rozebrał swoją koszulkę i próbował ubrać się w tę damską część bielizny. Zapytany o to co robi odpowiedział: ja mam tu lala mniam mniam. Ja to tu te. Co tłumacząc na język zrozumiały przez wszystkich znaczyło tyle, że on ma tam jedzenie dla Antka (pozostałość z karmienia piersią) i chce to (biustonosz) założyć.

27 kwietnia 2010

Gryzoń

Antek ma już/aż (zależy jak kto woli) 9 zębów. Ma wszystkie jedynki i dwójki, a ostatnio rosną mu czwórki. Ząbki ma ostre i używa ich nie tylko do jedzenia, ale również do gryzienia ludzi. A to wszystko przez tatusia....

Jakiś czas temu Antek zaczął chwytać ząbkami palce taty i gryźć. Tata radośnie się na to roześmiał i pozwolił mu gryźć te palce. A dziecko mądre jest i wydedukowało, że jak tata się śmieje, to znaczy, że to jest zabawne i pewnie łaskocze. Od tego czasu trudno go tego zwyczaju oduczyć. Gdy ma ochotę na zabawę w gryzienie, przychodzi, łapie za rękę i gryzie, śmiejąc się przy tym radośnie. Od czasu do czasu gdy znajdzie nogę wystającą np. spod kołdry to też uważa za zabawne pogryźć po palcach u nóg. Teraz już nie pomaga upominanie, że gryźć nie wolno. Zatem mamy małego gryzonia. Pamiętam, że Kuba na tym etapie lubił podgryzać łydki osób stojących w kuchni. Na szczęście ten nawyk już dawno poszedł w niepamięć, więc liczymy, że Antkowi też w końcu się znudzi i gryźć przestanie. Pocieszające jest też to, że gryzie najczęściej tatę, innym daje spokój, pewnie dlatego, że inni mu na to nie pozwalają.

23 kwietnia 2010

Braterska miłość

Antek i Kuba powoli nie mogę się bez siebie obejść.
W każda sobotę z rana jest wielki ryk Antka gdy Kuba idzie do przedszkola. Nie pomaga zabawianie, wyszukiwanie zajęcia. Wystarczy, że Kuba zniknie z pola widzenia, a Antek wędruje pod drzwi mieszkania, siada i płacze, choć bardziej pasowało by tu zawodzi. Samotna zabawa też mu nie wychodzi. Generalnie pęta się po domu i nie wie co z sobą zrobić. Pojawienie się Kuby diametralnie zmienia humor Antka. Od razu robi się weselszy, chętny do zabawy i mniej marudny.


Kuba dla odmiany w domu udaje, że bratem wcale się nie przejmuje i na dobrą sprawę mógłby go nie mieć. Zabawkami nie chce się dzielić, wręcz mu je wszystkie zabiera, co chwila jest awantura, bo Antek zostanie popchnięty, szturchnięty czy uderzony. Choć nawet w domu zdarza się, że świetnie się razem bawią. Zazwyczaj najlepiej wychodzi im wspólne brojenie, ale wspólna zabawa klockami czy autkami też im wychodzi, choć potrzebują najczęściej towarzystwa osoby dorosłej.
Miłość braterska Kuby do Antka najbardziej ujawnia się na zewnątrz. Gdy inne dziecko zabierze Antkowi zabawkę, to ma zazwyczaj z Kubą do czynienia. Gdy dzielą słodyczami, owocami czy czymkolwiek innym do jedzenia, Kuba często nie proszony dzieli się z Antkiem i nie jest dla niego ważne to, że często on dostanie mniej z tego powodu. A już na pewno nie da zabrać brata obcym. Wystarczy dla żartu powiedzieć, że Antek zostanie z ciocią i idziemy do domu bez Antka, to jest płacz i łapanie Antka za rączkę i ciąganie go do samochodu, bo on idzie z nami.
Jednym słowem żyć bez siebie już nie mogą.

28 marca 2010

Zakupy

Antek kocha zakupy. Kuba trochę mniej. Bardziej preferuje bieganie po sklepie i chowanie się między regałami. Poza tym to Kuba za rękę nie, koło koszyka też nie, a w koszyku wywraca wszystko do góry nogami i co chwila próbuje wyleźć. W ostateczności gdy już się robi nie do wytrzymania, to ląduje w samochodzie gdzie z tatą czekają na mój powrót. Generalnie robienie z nim zakupów to jedna wielka porażka, choć to wg. różnych mądrych książek taki wiek i ma ponoć z tego wyrosnąć. Oby!


Natomiast Antek kocha siedzieć w wózku. Może to być wózek sklepowy lub jego prywatny wózek spacerowy. Do szczęścia wystarczy mu książeczka do obgryzania, smoczek, wieszak z ubraniami, a nawet kalafior, który próbuje wyciągnąć z worka. Nie zdarza mu się marudzić, nie krzyczy że chce wyleźć i sam też nie próbuje wyleźć. Jednym słowem ideał dla mnie lubiącej łazić po sklepach. Oby mu taki objaw jak najdłużej pozostał!

20 marca 2010

Antkowe nowości

Wśród nowych umiejętności Antka jest rozdawanie buziaków, ale tylko mamie i tacie. Brat coś nie zasługuje. Chętnie bije brawo, najczęściej samemu sobie, gdy coś mu wyjdzie. Gdy coś uda mu się zbroić z Kubą, to też się oklaskują wzajemnie.

Co jeszcze.... Podobnie jak starszy brat, nie jest chętny do gadania. Mama i tata czasem powie, jednak stawiam, że to raczej ćwiczenie aparatu mowy niż świadome mówienie. Natomiast gdy go poproszę, żeby coś mi dał, albo gdy coś mu daję zawsze mówi "taaa". Dorobiłam sobie wersję, że to jego dziękuje i proszę.
Zrobił się też charakterny. Uparty jak osioł. Dostanie szczotkę do zębów to nie chce jej oddać. Wejdzie do łazienki, to potem zaprze się nogami i dalej nie idzie. Cierpliwości też coraz częściej zaczyna mu brakować. Zawłaszcza gdy chodzi o jedzenie i zabawki. Za to chętnie robi ze mną zakupy, w odróżnieniu od reszty męskiego towarzystwa.

Tosiek akrobata

Gdy dziecko ma rodzeństwo, to raz dwa uczy się pewnych umiejętności, niekoniecznie nam rodzicom potrzebnych. Tosiek nauczył się skakać, a właściwie rzucać się z ławy na kanapę. Ława jest niziutka i najczęściej stoi w pobliżu kanapy. Tosiek najpierw opanował włażenie na łóżko po ramie, potem opanował włażenie na ławę.

Na początek tata pół dnia spędzał na łapaniu skaczącego Antka z ławy. Antek zupełnie nic sobie z tego nie robił z i skakał dalej. W końcu poszedł po rozum do głowy i nauczył się rzucać z ławy na kanapę. Wstaje w pobliżu kanapy, a potem leeeci i ląduje na kanapie. I w 98% mu to zawsze wychodzi. No chyba, że ktoś odsunie kanapę. Parę razy poleciał i źle wycelował, co skończyło się upadkiem na podłogę. Teraz już zdaje sobie sprawę, że jest trochę za daleko, wtedy w podskokach daje głośnym krzykiem znać, że on chce skakać, a nie potrafi.
Czekamy na kolejne akrobacje w jego wykonaniu. A znając życie, to pewnie będą krzesła i skoki z krzeseł.

Łyżwiarz

Kuba chodzi na łyżwy. Gdy przychodzi wtorek, to przez cały dzień już o tym trąbi, że idzie na łyżwy, będzie miał kask i będzie robił "juuuu". Wchodzimy na lodowisko, to pod wypożyczalnią jest pierwszy, cierpliwie (co mu się rzadko zdarza) stoi i czeka aż mu je założę, a potem rwie się na taflę. Do momentu gdy ma wejść na lód razem ze swoją grupą. Wtedy zazwyczaj jakieś dziecko się rozpłacze, bo nie chce, bo się przewraca, a Kuba podłapuje i tak jak wcześniej bardzo chciał, tak potem wisi na nodze i on nie idzie i już. W końcu gdy już wszystkie dzieci (nawet te płaczące) są na lodzie, Kuba powoli też się daje przekonać. Jednak nie da sobie zamknąć drogi ucieczki, musi tam stać tata i cały czas być blisko. Dwa kroki dalej od bandy i jest ryk nieziemski. Gdy się lekcje mają kończyć to też jest ryk, bo do domu nie idzie, bo on chce na lód. I bądź tu człowieku mądry o co mu chodzi

Lekcja zaczyna się tak, że wszystkie dzieci są sadzane na tafli, a pani próbuje utrzymać je w grupie. Dzieciaki jak takie małe psiaki na czworakach lub te co sobie radzą lepiej rozłażą się po całym lodowisku. A pani próbuje je zagonić do jednego kąta. Jednym się zajmie, to drugie wieje. W końcu gdy się im znudzi zaczynają słuchać i zaczyna się lekcja. Na razie ćwiczyli wstawanie z kolan na łyżwy, utrzymywanie równowagi i chodzenia po lodzie (aportują misie i inne pluszaki).


Kuba ponoć całkiem nieźle sobie radzi. Potrafi sam wstać (pani i banda mu do tego niepotrzebne), potrafi spacerować po lodzie i dopiero jak się zapędzi i stwierdzi, że on chce biegać po lodzie, to najczęściej kończy się to upadkiem i powrotem na kolanach do taty. Potem znowu trzeba go przekonać, że upadki nie są takie złe, że tata nigdzie się nie wybiera i w końcu Kuba znów wyrusza na lód w poszukiwaniu misia.


Przed nami jeszcze 5 lekcji. Mam nadzieję, że Kubek w końcu wejdzie na ten lód bez ryków i pokaże nam co potrafi.

7 marca 2010

Na waleta

Antek wprowadził się na dobre do naszego łóżka. Zasypia w swoim łóżeczku, a po 2-3 godzinach stwierdza, że brakuje mi chyba przestrzeni bo wybudza się, urządza koncert i uspokaja się gdy zostanie położony do naszego łóżka. Wystarczy go trochę posmerać po łapce i odpływa.



Niestety jego szósty zmysł nie pozwala nam go z powrotem wyprowadzić do łóżeczka. natychmiast wstaje na równe nogi i koniec spania. Tak więc waletuje sobie w naszym łóżku. Rozpycha się, człowiek budzi się z nogą na twarzy lub Antkiem na plecach. A co najgorsze wstaje ze wschodem słońca. Chwilę potem zjawia się Kuba z hasłem nie aaa, nie ma bebe co w jego języku oznacza koniec spania, jest już jasno, po czym pakuje się do łóżka i razem z Antkiem urządzają sobie poranne zabawy. I takim oto sposobem mamy dwa skowronki w rodzinie sów.

1 marca 2010

Łyżwy

Od dawna się wybieraliśmy na te łyżwy i nigdy nie mogliśmy się wybrać. W końcu zakupiliśmy kask Kubie, a że od połowy marca mamy go zapisać na naukę jazdy na łyżwach, to trzeba go było oswoić z łyżwami i lodem.
Co to są łyżwy to Kuba wiedział od dawna. Widział jazdę figurową w telewizji, w książkach wyszukał obrazki z zającami na łyżwach. Strasznie mu się podobało i bardzo chciał spróbować.
Łyżwy założył z przyjemnością i w szybkim tempie ja musiałam zakładać swoje, bo utrzymać się go nie dało, tak się rwał do jazdy. Wlazł na lodowisko i od razu leżał na lodzie. Objechaliśmy przy bandzie całe lodowisko. Kuba generalnie był bardziej zainteresowany tym co się dzieje wokół i jak inni jeżdżą niż swoimi nogami. Nie dał sobie wytłumaczyć, że ma spróbować utrzymać równowagę, a potem ja go spróbuję pociągnąć za rączki. Próbował poruszać się na łyżwach tak jak w butach, a to nie bardzo mu wychodziło. W końcu w połowie lodowiska zaczął się skupiać na tym co robi i pod koniec rundki potrafił sam ustać w miejscu. Po krótkiej przerwie na trybunach znowu poszliśmy pojeździć. Tym razem już krócej, bo po ostatnim upadku Kuba na czworakach wylazł i stwierdził, że na dzisiaj ma dość. Sukces malutki jednak jest, bo potrafi bez trzymania stać na lodzie. Utrzymać równowagę też potrafi, pod warunkiem, że myśli o tym co robi, a nie o niebieskich migdałach. A jeździć to go już chyba na lekcjach fachowcy będą uczyć.
A tu krótki film zmagań Kuby z łyżwami :) Ta dwójka przy bandzie to my :)

23 lutego 2010

Kto Ty jesteś?

Kubie ostatnio buzia się nie zamyka. Wprawdzie są to raczej różne dźwięki niż wyrazy, nie mniej bardzo nas to cieszy, bo powoli język mu się rozwiązuje.
W sobotę Witek wrócił z zakupów. Rozpakowuje zakupy i gada do siebie. Na koniec wyciąga awokado i pyta Kubusia: Co to jest? Awokado! Kubuś co jemy na kolację? A Kuba odpowiada: Atado!


Dziś wracamy wieczorem do domu i Kuba jak ma to ostatnio w zwyczaju rozrabia. A to ucieka gdzieś w krzaki albo zostaje na schodach i dalej iść nie chce. W końcu Witek się zdenerwował i mówi do niego: jesteś gałgan. A potem go pyta: kto ty jesteś? A Kuba na to gagan. Od razu mi całe zdenerwowanie na tego mojego gałgana przeszło :)

15 lutego 2010

Impreza urodzinowa

Urodziny Antosia świętowaliśmy z naszymi nowymi przyjaciółmi.
Antoś był z tego powodu bardzo radosny i zadowolony. Zresztą nie tylko on. Kubuś oszalał ze szczęścia gdy przyjechali Kasia i Maciek z rodzicami. Razem bawili się balonikami, biegali z pokoju do pokoju, co jakiś czas rozlegało się wielkie BUM! Antoś latał za nimi radośnie chichocząc, wcale się nie przejmując strzelającymi balonami i tym, że jest najmłodszy w tym gronie.
Przy śpiewaniu Sto lat, Tosiek uważnie słuchał, za to przy dmuchaniu świeczki na torcie śmiał się na całego, czym rozbroił wszystkich, bo tak radośnie to mało kiedy się śmieje.
W końcu Kubuś pomógł bratu zdmuchnąć świeczkę.


Tortu też nie dał sobie zabrać i zjadł cały kawałek samodzielnie:

A jak goście sobie już poszli, to Antek szybko zasnął, a jeszcze szybciej mu się odmieniło i stwierdził, że on będzie z okazji swoich urodzin imprezował całą noc. No i imprezował do rana, z niewielkimi przerwami na spanie. Mam nadzieję, że dziś już będzie spał ładnie jak na roczne dziecko przystało.

Roczek Antosia

Antosiu,
z okazji Twoich pierwszy urodzin
życzmy Ci dużo zdrówka, miłości i spełnienia dziecięcych marzeń.
Niech Twoje kolejne latka będą tak beztroskie jak ten pierwszy rok życia.

Sto lat Syneczku!



9 lutego 2010

Wiaderko pełne dinozaurów

Mikołaj przyniósł Kubusiowi wiaderko z dinozaurami. Średniej wielkości te dinozaury. Plastikowe. Krzywdy nie robią :) Kiedyś wcześniej dostał książeczkę - puzzle, tez z dinozaurami. Długo leżała na polce, bo Kuba był wciąż za mały, żeby pookładać puzzle z 20 paru kawałków. Ostatnio jednak coraz częściej do tych puzzli sięga i układa. Z powodzeniem. Znudziły mu się już kreciki i inne układanki. Teraz na topie są właśnie dinozaury. Układanek jest kilka. Niektóre idą mu lepiej, inne gorzej. Któregoś dnia, krotko po świętach, wypożyczyliśmy z biblioteki jeszcze parę książeczek o dinozaurach i Kuba został uświadomiony co to są za zwierzęta, co jadły i kiedy żyły. Trudno mi powiedzieć, co z tego zrozumiał. Pozostały mu jednak w pamięci nazwy dinozaurów. Trochę pewnie pomógł w tym tata, z którym Kubuś czasem dopasowywał dinozaury z wiaderka z tymi z książek. Dziś z rana poukładał na stole swoje 7 dinozaurów i poproszony o przyniesienie tyranozaura przyniósł tyranozaura. Potem był diplodok, panoplozaur, styrakozaur, allozaur i stegozaur. Nigdy się nie myli co do panoplozaura. Zawsze potrafi go rozpoznać. Jednak dziś mnie mój Synek zaskoczył, bo nie spodziewałam się, ze nauczy się je rozpoznawać i jeszcze pamiętać jak się nazywają. Dla mnie biologa nazwy trudne do zapamiętania i nawet na studiach ich się nie nauczyłam. A taki 3 letni smyk opanował to raz dwa :)

3 lutego 2010

Spostrzegawczość

Dwa tygodnie temu w sobotę była śliczna pogoda. Świeciło słoneczko, nie za zimno, a do tego dużo śniegu. Nic tylko iść na sanki. Kubie dwa razy nie trzeba było powtarzać. Raz dwa się ubraliśmy, spakowaliśmy sanki do samochodu. Jedziemy.
Ujechaliśmy może z 300-400 metrów. Przy wyjeździe na główną ulicę auto stwierdziło, że dalej nie jedzie. Udało nam się jeszcze zjechać na parking, co by drogi nie blokować, a potem to już pozostało nam dopchać auto do miejsca parkingowego. Jak się potem okazało, tato zapomniał.... zatankować. To znaczy wiedział, że jest rezerwa, ale wydawało się, że jeszcze z 50 mil ujedziemy. A tu lipa.... Pozostało nam wyładować dzieci z auta, wyciągnąć wózek i wrócić do domu. To znaczy ja wróciłam do domu z dziećmi, a Witek poleciał na stację benzynową. I tak oto w ten piękny słoneczny dzień skończył się nasz wypad na sanki.
W zeszłą niedzielę, po południu też się nam zachciało sanek. Pogoda ładna i choć mroźno trzeba było dzieci przewietrzyć. Zatem ubraliśmy się w miarę szybko, zapakowaliśmy sanki i wsiedliśmy do samochodu. Wyjeżdżając z parkingu Kuba zadał tacie pytanie: "Tata, titit ma lulu?" Ano tym razem titit miało lulu :)

1 lutego 2010

Zimowy Antoś

Gdyby zapytać Antosia co mu się w zimie podoba, to chyba nie za bardzo by wiedział co odpowiedzieć. Bo po pierwsze zakładają mu grube rajtuzy, jakieś swetry, na to kombinezon w którym ledwie się rusza, ocieplane buty, czapkę, szalik. A o rękawiczkach to nie ma nawet co marzyć, bo ryk taki, że w sąsiednim domu słychać..... Jak go posadzą na podłodze, to natychmiast przewraca się na plecy jak ten żuczek i wrzeszczy wniebogłosy. No bo jak się tutaj ruszać jak tyle warstw założonych?
Po drugie nie wiadomo czemu wszyscy się ekscytują jakimiś tam sankami. A on po prostu tych sanek nie lubi!!! No w ostateczności można jeszcze się na nich wozić w towarzystwie Kubusia lub mamy, ale zjeżdżać z górki? No kto to widział!
Na przykład dzisiaj... Starszy brat szalał na sankach, a Antoś wolał siedzieć u taty na rękach i patrzeć z góry na te jego wygłupy. Mama się uparła żeby mieć zdjęcia, no to ma parę jak zjeżdża z tatą.
Ale żeby to była jakaś przyjemność? Brrr. Raczej nie.
Przypuszczam, że za rok będzie śpiewał inaczej :)

Zimowe rozrywki

Rok temu Kuba po raz pierwszy zakosztował jazdy sankami. Pierwsze spotkanie z sankami nie za bardzo mu się podobało, ale już kolejne znacznie bardziej. Udało mu się nawet babcię zaciągnąć do ciąganie go po górkach. W tym roku na słowo sanki zareagował natychmiast. Chcieliśmy najpierw sprawić dzieciom sanki drewniane, takie z oparciem, żeby można też było Antka wozić. W końcu nie udało nam się ich kupić i stanęło na zwykłych plastikowych, mających służyć wyłącznie zjazdom z górki.
Parę razy Kuba był na sankach z tatą co owocowało brakiem zdjęć. Dziś udało nam się pójść całą rodzinką do parku na najbliższą w okolicy górkę. Ludzi praktycznie nie było, więc cała górka była nasza.

Kuba już wprawiony w bojach stwierdził, że on zjeżdża sam. Ułożył się na brzuchu i dawaj z górki na pazurki! A potem się jeszcze wykłócał gdy ktoś z nas chciał z nim zjechać. W ostateczności każdemu z dorosłych pozwolił zjechać parę razy i na tym się skończyło. Sanki są jego, więc nawet Antek nie był w łaskach.
W tym roku już chętnie sanki bierze za sznurek i wyprowadza na górkę.

Czasem mu się wymkną, ale dzielnie łazi za nimi, łapie i wyciąga na górkę. W przyszłym roku to pewnie razem z Antkiem będą śmigać na wyścigi kto pierwszy.

14 stycznia 2010

Juka

Chłopaki całkiem ładnie się bawią z sobą do południa. Po śniadaniu tata zasiada do książki lub komputera, a Kuba z Antkiem idą sobie do swojego pokoju, gdzie zazwyczaj zgodnie roznoszą zabawki po wszystkich czterech kątach. Rzadko kiedy zdarzają się wówczas awantury.
Tak też było dwa dni temu. Kuba z Antkiem świetnie się bawili, było cicho i tata nie ingerował bo i po co? Za wiele nie mogą szkód zrobić...
A jednak... stara szkoła mówi, że jak dzieci są cicho, znaczy się broją. Tak też było w tym wypadku. Tym razem celem była... juka stojąca w naszej sypialni. Zdobyczna, po poprzednim lokatorze. Nie była nigdy w najlepszej kondycji, bo z lekka ją poprzedni właściciel zmroził na balkonie. Nie mniej po wycięciu zniszczonych liści powoli odżywiała. No i Kuba miał obowiązek co drugi dzień podlać kwiatek. Czego bardzo zawsze sam pilnował i sprawiało mu to frajdę.
Inicjatorem całej akcji był tym razem Antek. Już od dawna koło niej krążył, zazwyczaj kończyło się na wyjadaniu ziemi z doniczki. Czasem tylko skubnął listek, jednak zawsze ktoś wokół był i tylko na tym się kończyło. Gdy jednak tego ranka nikt mu w tym nie przeszkodził, a jeszcze Kuba przyszedł pomóc to tym razem skończyło się to dla biednego kwiatka tragicznie.
Na gorącym uczynku został przyłapany tylko Antek radośnie się uśmiechając, otoczony wyrwanymi listkami.
A biedna juka mamy nadzieję, że jakoś tę akcję chłopaków przeżyje i do wiosny wypuści nowe listki.

13 stycznia 2010

Tort

Parę dni temu Kuba skończył 3 latka. Jeszcze parę dni wcześniej został o tym fakcie uświadomiony przez nas. Nauczył się pokazywać na paluszkach ile ma latek, wiedział ze dostane tojt i nawet wiedział jaki to będzie tort. Zgodnie z jego życzeniem było to autko.
Tort odkrył w lodowce z samego rana i potem to już go od tej lodówki odciągnąć się nie dało. Co jakiś czas zaglądał do niej, macał kółka zrobione z ciastek i wszystkim wokoło trąbił mu titit (moje auto).

Jeszcze przed drzemką chciał go naruszyć, ale udało się go przekonać żeby poczekał na popołudnie. Jak wstał, to pierwsze słowa dotyczyły jego tortu. Nie dał się przekonać na dalsze czekanie. Kazał sobie zapalić świeczki i w końcu mógł je zdmuchnąć i zjeść kawałek tortu.
Wieczorem zaś gdy rozmawialiśmy przez skypa z ciocią Ewą i zeszła mowa na tort, Kuba (który biegał wokół i przynajmniej teoretycznie nie słuchał rozmowy) natychmiast poleciał do lodówki, wyciągnął tortownicę z napoczętym tortem i przyniósł go do pokoju pokazać ciotce.
Musze przyznać, ze tort - auto to był chyba jego najlepszy prezent urodzinowy. Nawet prezent który dostał od nas nie sprawił mu takiej radości jak ten tort robiony w pośpiechu dzień wcześniej.

Nurek

Antek lubi nurkować. Gdy pierwszy raz to zobaczyłam myślałam, ze po prostu za mocno się przechylił w wannie i zanurzył sobie buzię. Jednak po dłuższych obserwacjach doszliśmy z Witkiem do wniosku, ze on po prostu lubi sobie podczas kąpieli parę razy zanurkować. Siedząc przechyla się do przodu i zanurza całą twarz pod wodę. Nie pije przy tym wody i nie krztusi się. Robi tak po kilka razy pod rząd, po czym traci zainteresowanie i dalej się potem pluska.
Chyba najwyższy czas zapisać go na basen.