25 lipca 2008

Nowy członek rodziny

Chyba czas się już oficjalnie przyznać, że za 6 miesięcy Kubuś będzie miał braciszka lub siostrzyczkę. Na razie jednak nasz maluszek ma 12 tygodni, 60 mm i ślicznie sobie rośnie. Mama czuje się coraz lepiej i ma nadzieję, że do końca ciąży już tak zostanie, bo na samą myśl o nudnościach i permanentnym zmęczeniu znowu się jej słabo robi i najchętniej poszłaby do łóżka. A trzeba przyznać, że Kuba mamie sprawy nie ułatwia i zamiast się wyciszyć i dać odpocząć mamie, to w niego jakby diabeł wstąpił: skacze po łóżku, najlepiej oczywiście to po brzuchu, ale jak się nie da to głowa też może być. Na szczęście trochę lepiej sypia w nocy, więc przynajmniej do 6 rano można odrobić to czego się nie dało w ciągu dnia.

Pieszczoch

Z Kuby zrobił się ostatnio prawdziwy pieszczoch. Nie zaśnie gdy się go nie posmyra po rączce. Posadzony w krzesełku do karmienia kocha być smyranym po brzuszku. Natomiast z samego rana gdy już przywędruje do naszego łóżka, to kładzie się po środku, podciąga piżamkę aż pod samą brodę co oznacza, że życzy sobie być łaskotanym po brzuszku. Potem wyciąga rączki, odwraca się na plecy lub podsuwa stopy. Tak więc zapomnijcie rodzice o śnie. Szósta rano to najlepszy czas na pieszczoty Synka. A jak mamy trochę szczęścia, to Kuba usatysfakcjonowany po godzinie łaskotania łaskawie zamknie oczka i jeszcze przyśnie na pół godzinki...

Polski obywatel

Zostać Polakiem Polakowi wcale nie jest łatwo. Przekonaliśmy się o tym gdy tato Kubusia na polski dowód osobisty czekał prawie 3 lata i w końcu się go doczekał. Kubuś natomiast, przynajmniej teoretycznie, powinien mieć łatwiej. Bo urodzony z matki Polki. Jednak po powrocie do Polski zajęło to prawie 1.5 miesiąca. Wcale nie wystarczyło umiejscowić aktu urodzenia, a potem go zameldować jak się nam naiwniakom wydawało. Najpierw trzeba było przejść swoje z paniami w urzędzie, bo najwidoczniej w całych R. jeszcze nie było takiego przypadku jak Kuba i biedne niedouczone panie urzędniczki za chiny ludowe nie wiedziały co z nim zrobić. Dopiero jakaś poszła po rozum do głowy i stwierdziła, że co jak co, ale w urzędzie wojewódzkim wiedzieć powinni. I tu się nie myliła, bo tam z detalami uzyskała informacje na ten temat. Zatem trzeba było najpierw dostać świstek pt. "potwierdzenie obywatelstwa polskiego", a żeby go dostać to trzeba było poskładać na kupkę tysiąc dokumentów, zapłacić i odczekać miesiąc. Dopiero posiadanie tego dokumentu pozwoliło Kubusia zameldować, wyrobić mu pesel, wyrobić kartę NFZ i teraz wreszcie czekamy na paszport. Niestety tu też sprawa się komplikuje, bo musi odczekać 2 miesiące zanim dostanie go do swojej łapki. Nie ma to jak być Polakiem, nie? Bycie Amerykaninem jest znacznie łatwiejsze... I jak tu nie tęsknić za USA?

Brakuje tylko trójek

Już od paru dobrych tygodni Kuba posiada wszystkie czwórki. Zatem do pięknego uśmiechu brakuje mu tylko trójek. Ponoć mają się zacząć pojawiać od mniej więcej 18 miesiąca. Więc czekamy...

15 lipca 2008

"Nie ma"

Kuba się rozgadał. Wprawdzie wciąż niewiele sensu w tym wszystkim, jednak powoli wychodzą mu coraz to nowe słowa. Swój repertuar rozpoczął od opanowania do perfekcji "nie ma" oraz "nie". Dopiero jak już wszystkim wokoło dał do zrozumienia, że on jest nastawiony negatywnie do wszystkiego, wówczas rozpoczął potakiwanie ("ta" lub "da"). Ponadto pięknie sygnalizuję, że jest głodny i wówczas mówi: "amu, amu" lub "mniam, mniam". Do tego oczywiście dołączam: "mama" i "tata", natomiast na dziadków woła "ata" nie rozróżniając przy tym babci i dziadka. Czekamy na kolejne Kubusiowe powiedzenia.