21 listopada 2009

Kukurydziany spisek

Z samego rana, a właściwie to jeszcze bladym świtem gdzie wszyscy jeszcze śpią nasze dzieci wspólnie broili. Antek wylazł z łóżka pierwszy. Wysadziłam go od razu przy pudle zabawek żeby miał co robić. Parę minut potem przyczłapał Kuba. A rodzice dosypiali. Choć bardziej można to nazwać nasłuchiwali co dzieci same robią i czy się nie biją, nie popychają, nie robią niczego czego nie powinny robić. Przez jakiś czas się zgodnie bawili, o czym świadczyły dochodzące głosy. Po jakimś czasie zapadła głucha cisza, która trwała i trwała.... Potem doleciała komenda: "Ma lala". No więc zwlekłam się z łóżka, po cichu i co zobaczyłam....? Kuba z Antkiem dojadali resztki popcornu. Kuba ściągnął michę na podłogę, wysypał resztki na dywan i wspólnie wybierali co lepsze kąski. Nie ma to jak wspólne i zgodne spiskowanie.

3 listopada 2009

Trick or treat czyli Kubusiowy Halloween

Kubuś dowiedział się w tym roku co to jest amerykański Halloween. Dzień przed Halloween mama przyniosła wieści z pracy, że całkiem niedaleko w centrum handlowym organizują różne zabawy dla dzieci z okazji Halloween. A że planów na sobotę nie mieliśmy podjeliśmy szybką decyzję. Odwiedziliśmy pobliski sklep ze strojami dla dzieci. Wybór padł na diabełka. Jedyny jaki się ostał na półce w rozmiarówce Kuby. Całkiem mu w nim było do twarzy. Nie dość, że Kuba ślicznie wygląda w czerwieni, to na dodatek strój odzwierciedla "diabelski" charakterek naszej pociechy.



Następnego dnia po południu Kubuś został ubrany w swoje ubranko i wyruszyliśmy. Zabrakło nam torebki na słodycze, ale ten błąd mama szybko naprawiła i zaraz po przyjeździe na miejsce Kubuś został zaopatrzony w pasującą do stroju czerwoną torebkę.
Na miejscu grasowała już chmara dzieciaków w różnym wieku i w przeróżnych strojach. Najmłodsze jeszcze w pieluszkach i w wózkach, te najstarsze to wiekowe dziadki. Przed pierwszym sklepem Kuba nie bardzo wiedział co robić. A że gadać jeszcze nie gada, tato mu doradził, że powinien postraszyć te panie rozdające cukierki, to wtedy panie na pewno mu coś wrzucą do torebki. No więc straszył. Po paru postojach był już wyćwiczony. Podobnie jak większość dzieci podchodził do pani/pana, robił maślane oczy i nadstawiał torebkę. Najczęściej wtedy w torebce lądowały cukierki, lizaki czy nawet naklejki. Często jednak miał sobie sam wybierać i wówczas zazwyczaj wybierał co... lizaki. Co jakiś czas podjadał wrzucane do torebki słodycze, najczęściej ukradkiem, co by rodzice nie widzieli.
W ramach zabaw w centrum była też parada dzieci przebranych, był konkurs na najlepszy strój (w tym roku nie udało nam się wygrać) i przyjeżdża bryczką. Po wszystkim zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do domku. Odwiedziliśmy również naszą miłą sąsiadkę od której Kubuś dostał parę kolejnych słodkości.
Na koniec dnia zaliczyliśmy jeszcze awanturę o słodycze, których Kuba za nic nie chciał oddać. Ale że zjedzone wcześniej słodycze zaowocowały nie zjedzeniem kolacji, to mama z tatą nie dali się przekonać i po dużych rykach w końcu udało się Kubusia przekonać żeby torebkę oddał. Mama umieściła ją wysoooko na półce w kuchni i codziennie Kubuś dostaje po cukierku. Tym oto sposobem niedługo odbędziemy wycieczkę do dentysty, bo tych słodyczy to Kuba ma co najmniej do świąt Bożego Narodzenia. Mamy tylko nadzieję, że niedługo zapomni o czerwonej torebce i przestanie się codziennie domagać swojej porcji cukru.