27 kwietnia 2008

Chłopaki ćwiczą

Tato Kubusia ćwiczy i Kuba też chce. Ostatnio ćwiczy z tatą pompki. Tylko trudno powiedzieć, czy ćwiczy, czy raczej robi za ciężarek. Pewnie doszedł do wniosku, że tato potrzebuje trochę więcej kalorii dziennie spalać i on mu w tym pomoże, siedząc mu na plecach podczas robienia pompek.
Chłopaki ćwiczą:

Podstępna czwórka

Ostatnio t0 piszę tylko o zębach. Niedawno wylazły dwójki i już myślałam, że na jakiś czas jest spokój.... Nic z tego. Wczoraj zauważyliśmy, że się bardziej ślini, do tego dentysta powiedział, że niedługo czwórki pójdą. Dzisiaj Kuba wygłupiał się z tatą i przy okazji otworzył mocno buziaka, a tam.... prawa dolna czwórka. Już całkiem sporo jej widać. Druga dolna też będzie lada dzień. Górne na razie siedzą cicho. Takim więc oto sposobem mamy pierwszego trzonowca :)

24 kwietnia 2008

Dentysta

W ramach profilaktyki Kuba zapoznał się z gabinetem dentystycznym. Pediatra trąbiła nam już o tym od mniej więcej września gdy Kubie wylazł pierwszy ząbek. Ale kto by chodził po dentystach z jednym zębem? Nie mniej, w związku z tym, że wyjazd zbliża się dużymi krokami, że Kuba teraz ma już 8 zębów i bojkotuje ich mycie od jakiegoś czasu, zdecydowaliśmy się jednak umówić na wizytę.
Samo spotkanie z dentystą trwało ok. 15 minut. Kuba tym razem bardzo poważnie się zachowywał, uśmiechów nie rozsyłał i podejrzliwie się rozglądał. Dentysta pochwalił Kubusia za nie picie herbatek i soczków pomiędzy posiłkami oraz za brak uzależnienia nocnego od butli. Stwierdził, że palca może ssać ile chce, bo nie ma to wpływu na zgryz (przynajmniej na razie).
A potem zajrzał Kubie do dzioba. Wpadł w zachwyt gdy zobaczył te jego 8 perełek, stwierdził, że ząbki zadbane i kazał pasty z fluorem co najmniej do 2 roku życia nie używać. Pokazał jak myć ząbki żeby było efektownie i na koniec je polakierował.
Kuba dostał nową szczoteczkę do zębów, zaproszenie na kolejną wizytę za 6 miesięcy i na koniec wyszedł z gabinetu z gumowym czymś w rodzaju kaczko- kota, książeczką i naklejkami. Bo ponoć dla dzieci u dentysty najważniejsze są zabawki :)

17 kwietnia 2008

Dwójki w komplecie

No i po miesiącu w końcu wylazła Kubie ostatnia dwójka. I takim oto sposobem jedynki i dwójki już ma, czekamy teraz na czwórki (bo ponoć trójki rosną po czwórkach).
Takie ładne ząbki mam:

14 kwietnia 2008

Japońskie klimaty

Wczoraj mieliśmy pierwszy w tym roku powiew lata. Dziś znowu zima :( Nie mniej szkoda było siedzieć w domu. A w związku z tym, że to nasza końcówka pobytu w Seattle, to doszliśmy do wniosku, że jedziemy gdzieś gdzie nas jeszcze nie było. Takim sposobem wylądowaliśmy w Kubota Garden
Było pięknie. Kuba biegał jak szalony.

A że słoneczko przygrzewało, to picie było niezbędne. Kuba od raptem 3 dni potrafi pić ze słomki i na tę okazję dostał nowy kubeczek

Gdy już biegania miał dość, to znalazł sobie ustronne miejsce, gdzie mógł w spokoju się posilić cheeriosami. Z daleka od taty i mamy, bo a nóż trzeba byłoby się dzielić?

Nie mniej mama i tata też zgłodnieli i na koniec wyruszyliśmy to naszego niewielkiego Chinatown w Seattle. Aż wstyd, bo tak długo tutaj jesteśmy i jeszcze tam nas nie było, a to raptem parę minut samochodem od nas.

Kolację zjedliśmy w japońskiej restauracji. Wyczytałam gdzieś w gazecie, że to najstarsza w mieście i dają przepyszne sushi. Nad każdym stolikiem wisi uśmiechnięty kot i jako jedyne miejsce w Seattle gdzie można siedzieć na ziemi. My niestety mieliśmy zwykły stolik.

Byliśmy tam raptem parę minut po otwarciu, a restauracja już pełna. Ponoć trzeba mieć szczęście, żeby mieć w sobotę stolik bez rezerwacji. Pewnie zadziałał Kubusiowy czar, bo nam się udało. Kuba pierwszy raz został tak genialnie obsłużony przez samą właścicielkę, która jak zobaczyła, że mama go chce nakarmić jakimś tam słoiczkiem gerberowym przybiegła z przepyszną zupą miso i z ryżem ulepionym specjalnie w malutkie kuleczki, żeby Kuba mógł wziąć do łapki. Gdy zjadł pogadał z właścicielką, po japońsku podziękował i dostał dokładkę. Skosztował też zielonej herbaty i tak jak rodzice potem się od kubeczka odkleić nie mógł. A sushi było przepyszne, najlepsze jakie jadłam.... Wygląda na to, że nie tylko rodzice są miłośnikami jedzenia japońskiego, ale Kuba też. Czas poszperać w internecie i znaleźć przepis na sushi i zupę miso, to będziemy w Polsce robić sobie japońskie przyjęcia po wizycie we wrocławskim japońskim ogródku :)

12 kwietnia 2008

Gadula cd.

Wczoraj udało nam się nakręcić Kubusia. Zazwyczaj jest to trudne do zrobienia, bo gdy zobaczy kamerę zapomina języka w gębie. Wczoraj tak się rozgadał, że nie mu nie przeszkadzało.
Dzisiaj wrzucam na bloga. Może ktoś jest w stanie mi powiedzieć, co on miał na myśli? Ja się mogę tylko domyślać...
Wieczorne pogaduszki:

Popisy na stole:

9 kwietnia 2008

Gaduła

Kuba się rozgadał. Stworzył własny język i nawija od 5 rano. Mało kto go rozumie, jednak przyjemnie się go słucha. Czasem daje się wyróżnić coś co przypomina słowa,. Zazwyczaj jednak zupełnie nieświadome. Mama i tata to już na porządku dziennym. Gdy coś chce dostać, to pokazuje łapką i mówi: me. Parę razy wymsknęło się coś w rodzaju daj. Kuba jednak nigdy nie mówi tego co się od niego w danym momencie chce, więc trudno mi stwierdzić, czy to było faktycznie daj, czy raczej przypadek.
Nawija przez telefon. Telefon to jedna z ulubionych zabawek. Najlepszy to ten od taty, z otwieraną klapką. Kuba jak profesjonalista najpierw otwiera klapkę, a potem mówi halo i zaczyna opowiadać grleblem mem uuuu dembem chrem grem.... W każdym razie jakoś tak.

Mały alpinista

Kuba jakiś czas temu załapał, że na niektóre krzesła w domu udaje się wspiąć. Ku naszej radości nie za często wpadał na takie pomysły. Aż do zeszłego tygodnia...
Praktycznie z dnia na dzień zaczął włazić na wszystkie możliwe krzesła. Na krześle można poskakać i pokrzyczeć z radości. Można z niego wejść na stół, pościągać rzeczy z wyższych półek. Można sobie też krzesło podsunąć do miejsca gdzie by się chciało wyleźć i na przykład pobawić się wyłącznikiem światła. Z krzesła można też spaść, co już mu się parę razy udało. Upadki bywają różne, większość jednak pozostają pamiątki w postaci obitego czoła i kolan. Trochę płaczu, ale mam nadzieję, że po którymś tam z kolei wreszcie zajarzy, że nie zawsze mama i tata będą w pobliżu i nie zawsze będą łapać w locie. A swoją drogą jak to dobrze, że dzieci mają kości gumowe i nie łamią się tak szybko jak dorośli :)

80 cm i 10 kg żywej wagi

Zaliczyliśmy naszą ostatnią wizytę u pediatry. Kuba zważony (10,8 kg) i zmierzony (80 cm). Trochę jestem zaskoczona, bo z takim zamiłowaniem do jedzenia w przeciągu ostatnich 3 miesięcy przytył raptem 0,8 kg. Też bym tak chciała :) Cała reszta w jak najlepszym porządku. Zaszczepiony i zdrowy jak ryba. Pokazał pani doktor całą gamę swoich umiejętności: gadał, jadł, pił, wspinał się....
Mamy też nietolerancję laktozy. Na razie pije więc mleko bez laktozy i jest dobrze. Na szczęście sery i jogurty dalej wchodzą tak jak wcześniej bez żadnych efektów specjalnych.
Za 2 tygodnie mamy wizytę u dentysty. Na razie tylko profilaktyczna. Miała być już pół roku temu (według tutejszych schematów dziecięcych wizyt) i pewnie bym ja dalej odwlekała, ale nie wiem co mnie czeka w Polsce, wiec wolę iść tutaj :)
Tak więc teoretycznie na następne 3 miesiące mamy wszelkie profilaktyczne wizyty odbębnione. Praktycznie jednak czeka nas znalezienie pediatry i zaszczepienie go na gruźlicę i na ostatnią dawkę Hib.

Zmiany, zmiany....

Dużo się ostatnio u nas dzieje, stąd blog świeci pustkami...
Z tych dużych zmian, to zmieniamy kraj zamieszkania, czyli wracamy do Polski. Już niedługo, bo w połowie maja, będziemy już w R. A co za tym idzie, brak pracy, mieszkania i samochodu...
Z tych trochę mniejszych zmian, to Kuba w zeszły piątek zakończył swój pobyt w żłobku. Właśnie z powodu niedługiej przeprowadzki. Trochę szkoda, bo ostatnio szaleje gdy widzi dziecko w pobliżu, a tu znowu został skazany na obecność mamy i taty.
W domu przemeblowania: ubywa mebli, książki i zabawki już popłynęły do Polski, więc trochę się nam dziecko nudzi. Ma jednak więcej miejsca do biegania i jakoś bezpiecznie się u nas ostatnio zrobiło, bo szuflady i półki powoli pustoszeją i już nie ma nic do zniszczenia pod ręką. Mama z tatą szaleją i zaopatrują dziecko w ubranka, buty, płyty z muzyką dziecięcą i książeczki do 3 roku w górę.