24 kwietnia 2009

Antek i karuzela

Antoś z okazji chrzcin dostał od cioci karuzelę przypinaną do łóżeczka. Karuzela jest kolorowa z motylkami i ma melodyjkę. Antek od pierwszej chwili pokochał karuzelę i położony do łóżeczka gada do niej jak najęty.

Dzieciaki z sąsiedztwa

Kuba podczas ostatnich paru dni intensywnie nawiązuje nowe znajomości. I tak jego najlepszą koleżanką jest lala z domu naprzeciwko, czyli 2,5 letnia Nikola. Nikola jest wygadaną blondynką, z prywatną zjeżdżalnią, hustawką i piaskownicą. A do tego ma wózek dla lalek, rowerek i zestaw do podawania herbaty z piasku. Kuba kocha wszystko co ma 4 kółka i pierwsza wspólna zabawa zakończyła się bitwą o wózek dla lalek. Stanęło na tym, że Nikola dostała lalkę, a Kuba wózek. Lalka siedziała w huśtawce i piła piaskową zupkę, a Kuba latał z wózkiem dookoła domu. Były oczywiście awantury o grabki i łopatkę ale skończyło się tylko na wyrywaniu zabawek i bez sypania piaskiem po oczach. Po pierwszym dniu docierania się zostali przyjaciółmi. Kuba pierwsze kroki po wyjściu poza obręb podwórka kieruje do podwórka Nikoli, a każda wspólna zabawa kończy się dzikim płaczem Kuby, bo on by chciał jeszcze sie bawić a tu musi iść do domu. Dziś się bawią na Kubusiowym podwórku. Kuba od wczoraj też ma prywatną piaskownicę i świeże 20 kg piasku, więc mają co rozsypywać.
Drugim znajomym Kubusia jest Kuba, który ma 5 lat i jego siostra Emilka, co ma 3 lata. Dwa dni temu Kuba i Emilka uczyli naszego Kubusia przechodzenia przez płot. Nie mam pojęcia jak się dogadali, bo Kuba do rozmownych nie należy, ale stanęło na tym, że nasz Kuba chce wyjść i jedyną drogą wyjścia jest przelezienie przez ogrodzenie. Kuba pilnie słuchał i próbował wykonywać polecenia starszego Kuby. Nogi jednak za krótkie i umiejętności jeszcze nie te, bo mu to nie wychodziło. Aczkolwiek przypuszczam, że to tylko kwestia czasu...
Wygląda na to, że tego lata życie towarzyskie na naszym podwórku będzie kwitło.

Odpieluszania część kolejna - prawie final

Gdyby mnie ktoś tydzień temu zapytał jak tam Kuba się odpielusza, to odpowiedziałabym, że jeszcze mu daleko do tego. Obiecaliśmy sobie, że po świętach spróbujemy ponownie. Święta minęły a nam się niedobrze robiło na samą myśl, że znowu trzeba Kubie ściągnąć pieluchę, a potem ścierać kałuże po całym domu. Tym razem miał się tym zająć tata, ale jakoś też mu się nie śpieszyło. Więc w ostatni wtorek z samego rana założyłam Kubie majtki, po czym nastąpiło krótkie wprowadzenie gdzie sikamy i robimy kupkę. A jako że nocnik został u babci to zaczęliśmy przygodę z nakładką na WC. Kuba na zakończenie mowy powiedział tak, co oznaczało że dotarło.
No i dotarło. Pierwszego dnia było trochę wpadek, Kubuś wołał, że chce na kibelek, najczęściej jednak gdy już majtki były mokre. Kolejnego dnia było już trochę lepiej i większość "siku" trafiło do WC. Wczoraj i dziś jest już naprawdę dobrze. Chyba nam się dziecko powoli samo odpieluszyło bez jakiś większych ekscesów. Kałuża była dziś jedna, bo tata rano zdjął dziecku pieluchę a nie zabrał go do łazienki. Pielucha jest zakładana tylko do spaceru i do spania. No i czekamy na finał gdy Kuba będzie gotowy do całkowitego odpieluszenia. Przypuszczam jednak, że to nastąpi za jakiś czas gdy już się przyzwyczai do stanu obecnego.

16 kwietnia 2009

Chrzest Antosia

13 kwietnia po mszy o godzinie 10.30 w kościele św. Jerzego w mieście R. Antoś dołączył do grona katolików. Matką chrzestną została ciocia Ewa, a ojcem chrzestnym wujek Andrzej.
Antoś większość mszy przespał. Ochrzczony został po mszy w kameralnym gronie. Antek się wreszcie ocknął z głębokiego snu, natomiast Kuba zasnął i dla odmiany przespał chrzest brata. Było krótko i miło.


Po wszystkim ksiądz powiedział do Antosia: Antek, ja Ci mówię Ty będziesz księdzem! Ano zobaczymy...

Świąteczny koszyczek

Kubuś poszedł z mamą i ciocią święcić pokarmy w Wielką Sobotę. Po wyjściu z samochodu mama zapakowała Kubusia do spacerówki i na kolanka dostał do potrzymania mały koszyczek, specjalnie dla niego przygotowany.
M: Będziesz Kubusiu trzymał mocno koszyczek żeby nie spadł?
K: Ta
No to pojechaliśmy. Ledwo weszliśmy i się zatrzymaliśmy Kuba wyciągnął z koszyczka kurkę i do siedzącej obok w ławce pani krzyknął: Mam! Po czym chciał oddać pani kurkę. Mama rzuciła się kurze na ratunek i zabrała Kubusiowi koszyczek, bo już zabierał się za rozdawanie kruszonek. No ale trzeba przyznać, że koszyk trzymał mocno i go nie upuścił. A do tego umie się dzielić pokarmami z bliźnimi :)

8 kwietnia 2009

Kozucha kłamczucha

Kuba wyznaje zasadę, że zawsze należy zwalić winę na osobę nieobecną i pod żadnym pozorem nie przyznawać się do winy. Prowadzi więc z rodzicielami takie oto pogaduszki.
Ostatnio gdzieś się podrapał po rączce (pewnie wcześniej na podwórku łażąc pomiędzy iglakami). Tak wyglądała nasza rozmowa na ten temat:
Mama: Kuba co Ci się stało w rączkę?
Kuba: hau-hau...
M: Pies Cię podrapał? Na pewno? Reksio przecież nie drapie...
K: tata..
M: tata jest w pracy...
K: lala (Antek)
M: Jesteś pewien?
K: taa

6 kwietnia 2009

Kubuś ogrodnik

W zestawie do piaskownicy Kuba posiada konewkę. Któregoś dnia gdy wyczerpały mi się już pomysły na zabawę w piaskownicy, Kuba dostał ode mnie konewkę z wodą i poszliśmy podlewać kwiatki. Kuba z konewką a ja za nim z butelką wody. Podlewaliśmy krokusy w ogródku, kretowiny (dla tych co nie wiedzą to te kupki ziemi zrobione przez krety), malutkie brzózki i duże sosny. Jednym słowem wszystko co napotkaliśmy na naszej drodze.



Kubusiowi zabawa tak się spodobała, że jeszcze 2 razy uzupełniałam wodę w 1,5 litrowej butelce, a następnego dnia była powtórka z rozrywki. A potem to już mamy nie potrzebował do noszenia wody. Jak uznał, że coś na podwórku potrzebuje być podlane, zabierał konewkę do domu, sam sobie lał wodę po czym pędził do ogrodu podlewać. Spodobała mu się zabawa w ogrodnika.

Śpioch

Z Antosia jest śpioch do potęgi. No i dobrze, sen to zdrowie, a rodzice mają ciut więcej luzu. Antek śpi rewelacyjnie w nocy, z 4 przerwami na jedzonko. Ktoś pomyśli że to dużo. Dużo, bo Kuba jadał rzadziej, ale za to dłuuugo. A Antek 10 minut i nażarty, odpada jak bąk. Trochę gorzej jest nad samym ranem, ale na to też jest sposób - Antek je, a ja śpię. Trochę jak zając pod miedzą, no ale wiecznie to trwać nie będzie i pewnie za pół roku będzie sobie jadł raz w nocy albo i wcale, a ja się i tak będę budzić 4 razy w nocy i sprawdzać czy wszystko w porządku.
Miało być jednak o spaniu... A więc w nocy śpi. W ciągu dnia też śpi. Mniej niż na początku, ale generalnie to po śniadaniu i godzinnym (to tak na oko) rozglądaniu się po świecie znowu idzie ciąć komara. Czasem tylko trzeba go pohustać, a on wtedy oko (jedno!) otworzy, zerknie czy ktoś siedzi obok i drzemie dalej. I tak może ze 2-3 godziny. Potem obiad, czas na aktywność, bo to akurat czas na drzemkę brata i żeby jednak mamie za łatwo nie było to Antek akurat w tym czasie chce się nosić, huśtać czy rozglądać. Jak już Kuba wylezie z łóżka, to Antek idzie spać. Potem śpi do wieczora i wieczorem daje czadu. Maruda z niego wtedy do potęgi, a o spaniu mowy nie ma.


Teraz też śpi. Co jakiś czas tylko otwiera oko, sprawdza czy mama czuwa, przeciągnie się jak kocurek i znowu zasypia. O dziwo Kuba też śpi, więc mam nadzieję, że jeszcze z godzinę oboje pośpią, a ja będę mieć czas na różne ciekawe rzeczy :)

2 kwietnia 2009

Czyścioch?

Z Kuby jest swego rodzaju czyścioch. Jeżeli chodzi o jedzenie, to jak najbardziej lubi mieć czyste rączki i otoczenie wokół siebie. Jak mu kapnie jogurt na koszulkę czy na stół, natychmiast leci po ścierkę i pucuje.
Podczas odpieluszania jak się zsikał na podłogę i zostawił kałużę to też leciał po ścierkę (nieważne jaką, mogła być kuchenna) i ścierał po sobie. To samo robi gdy wysypie ziemię z doniczki. Natychmiast leci do kuchni po miotłę i szufelkę i próbuje po sobie sprzątać.
Natomiast absolutnie nie przeszkadzają mu brudne łapki i buzia gdy biega po podwórku. Ostatnie dwa dni była piękna pogoda, więc Kuba od samego rana na nowo poznawał wszystkie kąty podwórka u dziadków. Wczoraj przyszedł tak upaćkany, że nawet mydło nie pomogło i szczotka poszła w ruch. A buzia... to jakby się ziemi najadł... No nic, trzeba się pogodzić z tym, że dziecko na dworze się paćka, że potrzebuje kilku par spodni na dzień, o koszulkach już nie wspominając... W końcu dzięki temu poznaje świat :)


Zadziwił mnie jednak dzisiaj na spacerze. Ja pchałam wózek z Antkiem, a Kuba pchał swój rowerek. W pewnym momencie stwierdził, że na jednym z kółek osadziło się błotko. Zatrzymał się, wyciągnął malutki ręcznik z koszyka wózka, który tam jest w razie nagłej potrzeby wytarcia rączek Kuby, po czym schylił się i wytarł błotko z kółka.
Właściwie wcale się tym nie zdziwiłam. Przypomniało mi się, jak to dzień wcześniej Kuba obserwował dziadka myjącego auto. A Kuba to jest mała papuga. Obserwuje i powtarza. Jak widać ręce i buzia na spacerku mogą być brudne, ale rower/auto musi być czyste. Prawdziwy facet.

Wieczorny dialog

Jak już wcześniej wspominałam Kuba nie garnie się do mówienia. A właściwie mówi, ale w większości po swojemu. Tak oto wyglądała nasza sprzed paru minut, przeprowadzona w łóżku Kuby na krótko przed jego zaśnięciem:
M: Kubuś powiedz pies...
K: hau, hau
M: a kot?
K: ?
M: no kotek
K: miau
M: a auto?
K: titit
M:a powiedz Antek

K: lala
M: nie Kubusiu, A-ntek
K: lala
M: a powiedz Aaa
K: Aaaa
M: a teraz Antek
K: A-lala