19 października 2013

Polska szkoła

Od września zaczęliśmy z Kubą "uczęszczać" do polskiej szkoły internetowej. Jakoś wiosną przeszliśmy ewaluację psychologiczną - pedagogiczną (to znaczy Kuba przeszedł) i dostał pozwolenie na pójście do pierwszej klasy. Mamy podręczniki, platformę internetową z podpowiedziami do lekcji, tylko że... No właśnie. Po pierwsze na razie czasu brakuje. Powinniśmy przerabiać lekcję dziennie, ale nie zawsze się tak da. Czasem siadamy w sobotę i ciurkiem lecimy po 2-3 lekcje. Niedługo jednak piłka nożna się kończy, wiec powinniśmy być 3 razy w tygodniu szybciej w domu, więc powinno być lepiej. Najlepiej idzie nam matematyka, rozpoznawanie literek, kolorowanie i szlaczki.
 

Najgorzej pisanie kursywą, mylą nam się samogłoski angielskie z polskimi, a coraz częściej mamy problem ze słownictwem. Prosto przyszło nauczyć się warzyw i owoców, bo były karteczki i po jednodniowym przeglądaniu oboje (bo Antek też czasem się przyłącza do lekcji) opanowali nawet takie, których zbyt często w naszej kuchni nie gościmy. Z lasem w sumie też nie najgorzej nam idzie, ale gdy się już pojawiają nowe słówka takie jak ściółka leśna czy szkodniki to mamy problem, bo przez Kubę te słowa przelatują i się nie zatrzymują. Wygląda na to, że w najbliższą niedzielę pojedziemy do lasu nie tylko szukać pani jesieni, ale też wyglądać szkodników i ściółki leśnej, żeby Kuba słownictwo utrwalił.

18 października 2013

Mimas

Antoś ma przyjaciela. Takiego wymyślonego. Mimas ma na imię. Nie wiemy skąd się wziął, jednak od dłuższego czasu jest już z nami. Po głowie mi się kołacze, że tak gdzie ponad rok temu w słowniku Antka pojawiło się słowo Mimas.


Po dochodzeniu wyszło na wierzch, że to jego kolega. Gdy Antoś się bawi, Mimas razem z nim. Razem czytali książki i bawili się klockami. Albo o czymś mówimy  i nagle Antek stwierdza, że Mimas wie to czy tamto. Potem nagle Mimasa nie było. Ostatnio znowu się pojawił. I uwaga - Mimas został prezydentem! Nie doszliśmy jeszcze jakiego kraju i kto go wybrał, ale pewnie niedługo się dowiemy.

8 stycznia 2013

Narciarze

Wczoraj już drugi raz w sezonie Kuba był na nartach. Wiem, trochę mało, można by częściej, przecież górkę mamy pod ręką, jednak czasu brak, a do tego wyciągi tez kosztują. W każdym razie po południu zadzwoniła koleżanka Anetta czy jedziemy. Jedzie, ale Witek i Kuba, bo reszta z lekka niedomaga. Witek cichaczem wyprowadził narty i buty z domu, żeby nie było awantury, że Antek nie jedzie. Wrócili późno, bo przed godzina 22.00. Kuba padnięty, ale zadowolony. Pochwalił się, że z niebieskiego szlaku już zjeżdżał. Tata też się syna nachwalić nie mógł. Do tego wyszło, że chyba czas dla Kuby profesjonalisty zamówić, bo powoli tato to co umiał to syna nauczył. Zatem jak się uda, to może w lutym podczas wakacji zimowych uda nam się zapisać Kubę na obóz narciarski.. A tymczasem w piątki po szkole będzie z tatą chodzić na szlifowanie.


 Z kolei dla Antka przygoda narciarska dopiero się rozpoczęła. Był raz tydzień temu i z początku trochę mu się nudziło, bo mama nie jeździ, a tato zajął się sprawdzaniem jak Kuba sobie radzi. Dopiero jak było wiadomo, że Kuba radzi sobie nieźłe i nie potrzebuje cały czas opieki taty to  przyszedł czas na Antosia. Na razie mogę tylko napisać, że Antek z uśmiechem na buzi słucha poleceń taty, stara się je wykonywać jak najlepiej, a co najważniejsze świetnie się przy tym bawi. Bakcyla złapał i ze stoku prawie że z płaczem schodził. Tata już planuje że w piątki po południu będzie zabierał najpierw Antosia (bo nie ma wtedy przedszkola), a Kubę po jego powrocie ze szkoły. 

3 stycznia 2013

Szczerbatek

Kubuś po trzech tygodniach kręcenia, huśtania w końcu pozbył się zęba.  Ząb od tygodnia już wisiał na ostatnim "włosku" jednak coś odwagi brakowało na rwanie. Dwa dni temu pooglądaliśmy na "you tube" jak można rwać zęby mleczne, na przykład wiążąc nić do rakiety, do drzwi czy do roweru. Kuba jednak nie zdecydował się na tak drastyczne sposoby i na sama myśl, że miałby przywiązać się za pomocą nitki do roweru, a Antek miałby jechać dostawał gęsiej skórki i wiał gdzie pieprz rośnie. W końcu wczoraj po dobrej motywacji stanęło na tym, ze rwiemy. Zaczęłam nawet nitkę wiązać. Jednak jak się któryś raz z rzędu ześlizgnęła, tata wziął chusteczkę, złapał i ... Kuba nawet nie poczuł. Dopiero jak Kubie pokazał zęba na chusteczce to parę łezek popłynęło, chyba bardziej z ulgi, ze ma to już za sobą.
Kubuś teraz wygląda tak: 

Na zdjęciu nie widać, ale z tylu już do połowy jest wyrośnięty ząb stały, a nad druga jedynką tez zaczynamy pracować, bo za nią tez wyrzyna się kolejny ząb. 
Wróżka zębuszka przyszła w nocy, spakowała ząbek, zostawiła $$. Kuba szczęśliwy, bo chyba za bardzo w tę wróżkę nie wierzył. Dzisiaj przyszedł z rana z roześmiana buzia i stwierdził, ze wróżka naprawdę była. Do tego zadowolony,  bo jak mu tak dobrze będzie placila za każdego zęba, to będzie sobie mógł kupić fajny zestaw Lego.