30 listopada 2007

Myszka i spółka

Kuba od urodzenia spędza dużo czasu przed komputerem. Gdy był całkiem malutki, brałam go na poduszkę i spał mi na kolanach. Ja w tym czasie rozmawiałam przez skype'a lub dokształcałam się na forach internetowych dla mam. Kubuś wówczas bardzo nie lubił samotnego leżenia w łóżeczku czy gdziekolwiek indziej. Był przylepą. Stąd praktycznie od urodzenia miał przed sobą monitor, klawiaturę, mysz i kamerkę internetową. I tak mu zostało do dzisiaj.

Jego ulubioną zabawką jest... mysz. Ma nawet swoją, starą zepsutą myszkę. Czasem wydobyta z pudła z zabawkami robi za autko. Jednak już od jakiegoś momentu leży bezużyteczna, bo Kuba odkrył że znacznie fajniejsza jest myszka świecąca na czerwono i posiadająca ogonek za który można ją targać do woli. Kwestią czasu pozostaje jak długo mysz będzie mieć ogon. Zazwyczaj chwila nieuwagi rodziców i cisza w pokoju oznacza, że Kuba dorwał mysz i próbuje ją za wszelką cenę zabrać z sobą.

Kuba lubi również rozmawiać z babcią przez skype'a. Popisuje się wówczas jak mało kiedy. Ale tylko wtedy gdy babcia jest widoczna na monitorze i do niego gada. Jak babcia jest niewidoczna, to nawet jak gada jest ignorowana. Ostatnio nawet babcia na odległość robi za nianie. Gadając zabawia Kubę, a dziadek w tym czasie gotuje sobie obiad.

Komputer (podobnie zresztą jak książki) staje się wrogiem wówczas gdy rodzice zamiast bawić się z Kubą chcą sobie posiedzieć i posprawdzać różne rzeczy. Zazwyczaj kończy się to wściekłym okrążaniem rodzica siedzącego przed biurkiem, wyrywaniem myszy spod ręki, waleniem w klawiaturę, a w ostateczności włażeniem pod biurko i wyrywaniem kabli. A wszystkiemu towarzyszy zawodzenie i pokrzykiwanie urażonego dziecka.

27 listopada 2007

Chodzenia ciąg dalszy...

Kubuś robi coraz większe postępy w stawianiu pierwszych samodzielnych kroczków. Dzisiaj już znacznie odważniejszy co chwila się puszczał mebli i samotnie pokonywał niewielkie dystanse.

Wróciliśmy dziś z Witkiem do domu. Kubuś stał z kubeczkiem na środku pokoju. Jak tylko nas zobaczył wyciągnął rączkę z kubkiem chcąc nam go dać. Byliśmy jednak na tyle daleko, że musiał do nas podejść. Zawołałam go, a on jeszcze bardzo niepewnie podszedł do nas! To było około 5 kroków! Tak niedawno się ekscytowałam tym, że dźwiga główkę, siada, raczkuje, stoi.... Teraz że już chodzi. A pewnie niedługo będziemy wyczekiwać pierwszych słów...

Pierwsze kroczki

25 listopada 2007

Sztuka nakarmienia Kubusia

Ostatnio dużą sztuką stało się karmienie mojego Synka.
Po pierwsze: momentami Kuba zachowuje się jak prawdziwy Amerykanin. Z chwilą posadzenia go w krzesełku, natychmiast wywala nogi na stół. I nie da się dziecka przekonać, że nogi powinny być pod stołem. Nie wiem skąd on to przyzwyczajenie ma, bo na pewno nie po rodzicach. Filmów jeszcze nie ogląda. Nie jada z innymi ludźmi. To się chyba dostaje tutaj narodowością
Po drugie: w ostatnim czasie zrobił się złośliwy. Z premedytacją stara się trafić w talerz trzymany w ręce osoby karmiącej.
A po trzecie: uwielbia przygryzać łyżeczkę i momentami wręcz trzeba mu ją wyrywać z dzioba.

Zatem karmienie Kuby nie należy do prostych czynności. Talerz musi być mocno trzymany w ręce, trzeba unikać nóg celujących w ten talerz, rąk próbujących talerz wyrwać i tych samych rączek próbujących zanurzyć się w papce jedzeniowej. A gdy już się uda trafić bez upuszczenia zawartości jedzenia na wierzgającego kończynami Kubusia, to jeszcze na koniec jest walka o łyżeczkę.

Na szczęście zjada wszystko. Nie wybrzydza w mięskach,warzywach i owocach. Te ostatnie służą jako przynęta i do każdego posiłku muszą być. Gdy Kuba nie do końca jest przekonany, czy chce zjeść, dajmy na to brokuły w sosie serowym, zawsze można czubek łyżeczki zanurzyć w musie gruszkowym. Kubuś najpierw popatrzy z podejrzeniem na łyżeczkę, a potem łaskawie otwiera buzię. Na szczęście nie przeszkadza mu, że pod gruszką jest brokuł. Trzeba być tylko sprytnym i pilnować, żeby nie widział, że próbujemy go oszukać. Bo Kubuś też jest sprytny i wtedy buziaka nie otworzy.

Teraz czekamy na to, aż Kuba zacznie się sam domagać łyżeczki. Wtedy to chyba najprostszym wyjściem będzie karmienie go gołego w wannie. Po zjedzeniu weźmie prysznic i nie trzeba się będzie martwić o to jak wywabić plamy z tych słodkich, niebieskich ubranek.

23 listopada 2007

Pierwsze kroczki

Kubuś powoli zaczyna stawiać pierwsze samodzielne kroczki. Chodzi już od dawna., bo od ponad miesiąca chodzi przytrzymując się mebli. Trzymany za rączkę też ładnie drepce. I chociaż wydaje się, że z chodzeniem nie ma już problemów, to zawołany: "Kubuś chodź do mamy", spada na cztery łapy i zgrabnie doraczkowuje do mamy.

Aż to dzisiaj, dokładnie przed 10 minutami postawiłam Kubusia na środku pokoju. Mebli nie miał w zasięgu ręki. Spodziewałam się, ze zaraz padnie na tyłek i doczłapie do kanapy. I w tym momencie zaskoczył wszystkich siedzących w pokoju. Najpierw zrobił 2 kroczki. Stanął. Pomyślał. I zrobił dwa kolejne. Tym sposobem dotarł do kanapy. Hura! Mamy dreptusia w domu! Jeszcze bardzo niewprawnego, ale wygląda na to, że wreszcie się odważył. Pewnie niedługo będzie sam biegał po pokoju :)

22 listopada 2007

Święto Dziękczynienia

Dzisiaj w USA obchodzi się Święto Dziękczynienia. Chociaż jesteśmy tutaj ponad 2 lata i jest to nasze trzecie "Święto Indyka" to jakoś nigdy nie mieliśmy ochoty celebrować. Stąd dla nas był to zwykły dzień wolny od pracy. Długi weekend, bo piątek też jest wolny.

W tym roku postanowiliśmy świętować. W końcu mamy w domu małego Amerykanina, więc trzeba go uczyć tradycji kraju w którym się urodził.

Święto Dziękczynienia jest obchodzone w czwarty czwartek listopada na pamiątkę pierwszego dziękczynienia pielgrzymów którzy przybyli do Ameryki. Dziękowali za przeżytą zimę i za pomoc jaką otrzymali od Indian. Dla Amerykanów jest to święto ważniejsze niż Boże Narodzenie. Nie wiąże się z prezentami, świąteczną bieganiną. Wieczór spędza się spokojnie w gronie rodziny, przy suto zastawionym stole. Króluje na nim pieczony indyk z sosem żurawinowym, słodkie ziemniaki, zielone warzywa...Wszystko to, co ponoć było na stole pierwszych pielgrzymów. Odmawia się też wspólną modlitwę jako dziękczynienie za miniony rok, za dobre życie, za to że dzieci pięknie rosną, za wzajemną obecność i wsparcie. Tak rzadko my Polacy potrafimy dziękować za to co już jest. Znacznie prościej nam prosić....

U nas też będzie pieczony indyk nadziewany żurawinami i jabłkami. Do tego słodkie ziemniaki, fasolka szparagowa i brokuł. A na deser sernik z żurawinami. Podziękujemy za wspaniałego i zdrowego Synka, który świetnie się rozwija, za pomoc Rodziców w opiece nad nim...

Happy Thanksgiving!

Kubuś obsikiwacz

Kubuś lubi obsikiwać ludzi. Od samego początku. W szkole rodzenia uprzedzali, że dzieci po otwarciu pieluszki bardzo często lubią zrobić siusiu. Chłopcy zasługują na szczególną uwagę, bo leją do góry i mogą oblać nie tylko siebie samego, ale cała okolicę. No więc od samego początku zawsze była w pogotowiu pieluszka tetrowa, którą zaraz po rozpięciu pieluszki przykrywało się "ptaszka". W ciągu dnia pieluszka przynajmniej raz była mokra. W którymś tam momencie rodzice zajarzyli, że jak Kuba myśli żeby się obsikać, to w milczeniu się skupia, a nie jak zawsze kopie nóżkami o przewijak. Tak więc można było łatwo przewidzieć i w razie czego zastosować numer z pieluszką tetrową.

Im starszy jest Kuba, tym rzadziej mu się jednak taki numer zdarza. Nie mniej jednak, jak już się zdarzy, to... Kuba zrywa boki z radości. Dosłownie śmieje się w głos jakby dopiero co usłyszał kawał roku. Zastanawiam się tylko co go tak cieszy: to że nas obsikuje, czy to, że nas zaskakuje. Bo my rodzice -gapy ostatnio nie zawsze mamy pieluszkę tetrową pod ręką i jak już Kubuś zaczyna lać to nas faktycznie zaskakuje...

19 listopada 2007

Bru, bru, bru...

Kubuś jest pojętnym uczniem, choć dopiero od niedawna.
Dzisiaj nauczył się robić bru, bru... Robi się to tak: wydaje się dźwięk przy zamkniętych ustach, równocześnie uderzając palcem po dolnej wardze.
Po obiedzie przystąpiliśmy do lekcji. Kubie bardzo się podobało jak robiłam to ja lub tato. Jednak nie za bardzo wiedział co zrobić żeby wyszło to bru. Jeździł paluszkiem po wardze, ale dźwięku nie było. Trudno sobie pomyślałam, jak nie dzisiaj to nauczy się innym razem. W końcu pa pa też długo się uczył.

Jednak ku mojemu zdziwieniu wieczorem, podczas zabawy, samo mu wyszło. Parę razy powiedział: bru, bru, ale bez paluszka. Aż tu w pewnym momencie zajarzył: mruczał i paluszkiem uderzał po wargach. No i wyszło! Potem to już bru, bru było wszędzie: w wannie, po kolacji i w łóżeczku.
Ciekawe jak będzie jutro? Będzie pamiętał?

18 listopada 2007

Piąty ząbek i zgrzytanie zębami

Od bodajże 3 dni Kuba jest posiadaczem 5 zębiska: czyli prawej górnej dwójki. No nareszcie wylazła! Mam nadzieję, że znów będziemy mogli liczyć na przespane nocki :)

Mam też duużą nadzieję, że niedługo znudzi się Kubie zgrzytanie tymi zębiskami! Zazwyczaj odbywa się to tak, że jak się już znudzi zabawkami, to przypomina sobie, że ma jeszcze zęby i one przecież też służyć mogą do fajnej zabawy. I zgrzyta podczas jedzenia, gdy znudzi mu sie otwieranie paszczęki, zgrzyta z samego rana gdy mama nie chce go wypuścić z łóżka czy w ciągu dnia dziadkowi, żeby się w duchu pośmiać z ciarek łażących po dziadkowych plecach..

14 listopada 2007

Strachy...

Kubuś boi się głośnego śmiechu, bąka i nakręcanej lokomotywy. Chyba nie przepada za hałasem. Nie lubi być sam. Od maleńkości. Gdy był noworodkiem, bał się samotnego leżenia w dużym łóżeczku. Wolał się przytulić do mnie czy do tatusia. Nie lubi gdy jestem w domu, ale zamykam się sama w łazience. Nie wiem, czy się boi, że go zostawię, czy po prostu jesteś nieszczęśliwy, że go ze mną nie ma.

Nie boi się ciemności. Śpi w ciemnym pokoju, odważnie wchodzi do ciemnych pomieszczeń. Nie boi się schodzić z kanapy głową w dół, nie boi się wody... Ja się boję wody. Tato się ze mnie śmieje, że Kuba odważnie nurkuje, a ja się trzęsie gdy muszę razem z nim zanurzyć głowę.

12 listopada 2007

Groszek i spółka

Dzisiaj pierwszy raz Kuba jadł sam. Na kolację był gotowany groszek, marchewka, brukselka i dynia. W malutkich kawałkach, żeby się nie zakrztusił i żeby było łatwo pogryźć bezzębnymi dziąsełkami. Bez żadnych dodatków, co bym nie miała za dużo sprzątania i pranie :)

Do buźki samodzielnie nie udało się trafić, ale jedzenie świetnie się rozgniatało w małych łapkach. A ja nie miałam najmniejszego problemu z karmieniem, tak był zajęty łapaniem groszku na talerzu. Będziemy dalej próbować samodzielnego jedzenia. Choć pewnie na początek nie będzie to spaghetti z sosem pomidorowym :)

Ostatnio również po raz pierwszy skosztował cytrusów. Zaczęliśmy od cytryny. Ku zaskoczeniu wszystkich, tylko się skrzywił i lizał dalej. W zeszłym tygodniu przyszedł czas na grejpfruta. Natomiast dzisiaj, nie mógł się oderwać od pomarańczy i dziadka, tak mu smakowało! Dziadek nie nadążał z obieraniem. Rośnie nam owocowy maniak :)

9 listopada 2007

Pa pa mamusiu...

Jakiś czas temu Kuba nauczył się robić pa pa. Było to mniej więcej w połowie października. Na początku to było pa-pa bardzo nieśmiałe i tylko wtedy gdy szedł spać. Machał łapką na dobranoc. Niedawno nauczył się robić pa-pa z rozmachem. Całym sobą, z radością:) Najczęściej macha jak wychodzę do pracy. Jak tylko założe kurtkę i mówię: "Synku, mama już musi iść" zaczyna machać. Już po moim wyjściu stoi z dziadkiem w oknie i robi pa pa mamusiu.... Długo, bo do momentu aż zniknę mu z oczu. Nie zawsze z przyjemnością rano opuszczam dom, zostawiając Kubusia, ale to jego radosne pożegnanie zawsze poprawia mi humor!

8 listopada 2007

Porządek po Kubusiowemu

Pierwszą rzeczą, którą Kubuś robi z samego rana jest uporządkowanie domu. I nie sprowadza się to tylko do jego zabawek. Zazwyczaj więc jego dwie półki: jedna z książeczkami, a druga z autkami i pilnującym ich misiem zostają oczyszczone z zawartości. A zawartość zostaje wywalona na podłogę.
Wówczas Kuba zupełnie traci zainteresowanie swoim kątem i rozpoczyna polowanie na pilota od telewizora, mysz od komputera, okulary, długopisy...

Każda nasza (czyli nas rodziców i dziadka) próba ułożenia z powrotem na miejsce zabawek kończy się tak samo. No cóż, najwyraźniej rodzice są zupełnie pozbawieni smaku i nie znają się na dziecięcych wizjach świata!

Prawie 10 miesieczny check -up

Zaniedbałam coś ostatnio zaniedbała Kubusiowy pamiętnik. Spróbuję więc od nowa. Wiele rzeczy pamietam, ale jak to pamieć bywa zawodna i za kilka lat mogę nie pamiętać. Mogę nie pamiętać, że pierwszy ząbek się pojawił we wrześniu, 2 dni przed tym jak Kubuś skończył 8 miesięcy. A 4 dni później miał juz kolejnego. Dzisiaj, jak to mówi Tato, jest już zajączkiem, bo ma dwa na dole i dwa na górze. Gryzie wszystko co popadnie. Łącznie z dziadkowymi nogami :)

Kuba raczkuje. Od końca września. Trochę mu na początku pomogłam, bo długo nie chciał sam zacząć. W końcu któregoś dnia zrobiłam wieżę z klocków i tak długo wędrowaliśmy razem po pokoju, ja z wieżą a Kuba w pogoni za nią, że załapał o co chodzi! Tak trochę śmiesznie mu to wychodzi, bo nie raczkuje tradycyjnie, czyli po kolankach, ale siedzi na jednej nóżce i odpycha się drugą. Bije rekordy w szybkości! Zwłaszcza, gdy ktoś otworzy łazienkę czy sypialnię. Wtedy jak najszybciej stara dorwać się do szczotki klozetowej lub gazet na moim stoliku nocnym.

Sam zaczyna chodzić. Jeszcze się przytrzymuje mebli, ale już bez najmniejszego problemu sam wstaje i potrafi utrzymać równowagę. Jednak tego pierwszego samodzielnego kroczku jeszcze nie zrobił. Ale pewnie już niedlugo....

No i wreszcie po dluuugim oczekiwaniu doczekaliśmy się pierwszych słów! I wcale to nie była mama i tata. Pierwszym bardzo ważnym słowem było ne!!!! czyli nie! Dopiero potem było meme, co w Kubusiowym języku oznacza mama. Mówi najczęściej wtedy gdy czegoś bardzo nie chce, jak na przykład wyrodni rodzice wsadzą go do kojca i każą tam siedzieć. Oj, wtedy lametuje na cały dom, krzyczac nenenenenenene......