17 grudnia 2009

Krzykacz mały

Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości z której części rodziny Antek ma więcej genów, to teraz powinny się one rozwiać zupełnie. Bo po pierwsze to wypisz wymaluj dziadek Franek, a po drugie krzykacz z niego nieziemski.
Jak coś chce, to nie odpuści, takiego rabanu narobi, że sąsiedzi pewnie w korkach siedzą. Kuba też ma swoje za uszami i często się Antkowi obrywa za nic, ale zdarzają się również sytuacje, gdy Kuba bawi się spokojnie, a Antek go napastuje i jak nie dostanie tego czego chce to krzyku narobi takiego jakby co najmniej go ze skóry obrywali.



Coś czuję po kościach, że za parę miesięcy to na pytanie czemu krzyczy i zabiera Kubie zabawki odpowie z miną niewiniątka: "bo ja jestem malutki..."

15 grudnia 2009

Pierwsze kroczki

Jeszcze parę miesięcy temu nic nie zapowiadało, że Antoś zacznie chodzić szybciej od Kuby. A tu niespodzianka. Miał dokładnie 9,5 miesiąca jak zaczął próbować, a teraz mając już skończone 10 miesięcy to wychodzi mu to bardzo zgrabnie. No, ale jak ma się za wzór do naśladowania starszego brata, to wcale się nie dziwię, że tak szybko mu poszło. Wciąż jeszcze sporo raczkuje, ale chodzenie na dwóch nóżkach powoli staje się jego ulubionym sposobem przemieszczania się. A ile ma przy tym radości!
To jego jedne z pierwszych kroczków:



Film jest sprzed 2 tygodni. Teraz to już wychodzi mu to znacznie lepiej. Niedługo będą z Kubą razem biegać dookoła.

7 grudnia 2009

Malowanki

W soboty Kuba chodzi do polskiego przedszkola. Chodzi, to trochę za dużo powiedziane, bo był raptem raz i spędza tam tylko godzinę.
Podczas pierwszych swoich zajęć Kubuś malował farbami. Obrazki bardzo ładnie pokolorował, choć trochę wg. własnego widzimisię. Mój zachwyt wynika stad, ze w domu, to trudno go zaciągnąć do robótek ręcznych, a pośród innych dzieci chętnie się do tego typu prac zabiera.
A oto jego malowanki:

JELONEK


BAŁWANEK




4 grudnia 2009

Szkółka niedzielna

Od paru tygodni tata próbuje nauczyć Kubusia spokojnego siedzenia w kościele podczas mszy świętej. Wygląda to tak: Kuba idzie z tatą do ławki. Grzecznie siadają. Siedzą 2 minuty. Kuba w tym czasie rozgląda się dookoła. Jak wyczai dziecko, to próbuje wydostać się spod kurateli taty i dostać się do dziecka. Czasem jak zauważy kogoś kto się do niego uśmiechnie, to zaczyna się wdzięczyć. Generalnie jednak nie trwa to długo i zaczyna tracić zainteresowanie kontaktem wzrokowym z innymi osobami. Za to interesujące zaczynają być ławki. Można na nie wchodzić, można pod nie wchodzić, można po nich skakać... I tu najczęściej kończy się cierpliwość taty, bierze Syna na ręce i wychodzą z ławki na tył kościoła. Czasem z tyłu stoją dzieci pokroju Kubusia. Wówczas sobie skaczą po schodach prowadzących do kościoła albo na chór, wdrapuj się na barierkę otaczającą pobliski klomb z kwiatkami, generalnie małpują jeden drugiego i pokazują co komu lepiej wychodzi. Często jednak Kuba po kolejnych 10 minutach traci zainteresowanie skakaniem również. Teraz najchętniej udałby się do ołtarza i pogadał z księdzem. Ale że ksiądz w tym czasie mszę prowadzi, to tata w ramach nauki cierpliwego i cichego siedzenia w kościele prowadzi Kubusia do auta i zapina do fotelika. Takim to sposobem tata spędził 3 ostatnie msze... w aucie.
Jednak Kuba czegoś się w tym czasie nauczył: z tatą nie ma żartów. Jak tata mówi, że ma siedzieć cicho to wie, że tak ma być. Wie również czym się to kończy gdy zaczyna głośno gadać i wykazuje chęci do biegania. W ostatnią niedzielę w aucie siedzieli znacznie krócej, a do mnie podczas ich ostatniego wyjścia z ławki dotarły słowa Kuby: "tata nie ti tit". Może za parę tygodni uda mi się napisać, że Kuba potrafi wysiedzieć już w kościele przez całą mszę. I wcale nie chodzi mi o to, żeby grzecznie siedział w ławce. Niech sobie zaczepia inne dzieci i razem z nimi skacze. Ale niech jest w tym czasie choć cicho i nie biega po całym kościele.

Językowe zmagania Kuby

Kuba coraz częściej próbuje dogadać się z otoczeniem. Na placu zabaw dyryguje amerykańskimi dziećmi: tu, te! A biedne dzieci nie wiedzą o co chodzi, ale i tak nie przeszkadza im to we wspólnej zabawie. Z nami pomimo dużych ograniczeń językowych świetnie się dogaduje i muszę przyznać, że rzadko kiedy zdarza nam się nie rozumieć o co Kubie chodzi.

Wciąż jednak liczymy na to, że jak już zacznie gadać w języku zrozumiałym również dla otoczenia, to od razu całymi zdaniami i poprawną polszczyzną. Na poprawną angielszczyznę nie mamy na razie co liczyć, bo w końcu w domu po angielsku nie rozmawiamy. No chyba że zacznie mówić dopiero w przedszkolu za rok, to wtedy pewnie szybciej zacznie po angielsku.
A na razie próbuje dogadać się w swoim języku, najczęściej z nami. Wśród ostatnich osiągnięć mamy więc:
- "lala tup tup" - Antek idzie;
- "je - den" - jeden (ale tylko sylabizowane, bo jako jeden wyraz to przez gardło nie przechodzi);
- "ja nie mniam mniam ten, tu ten bu bu bu bu" - co oznacza, że on nie będzie jadł tego tosta, bo on jest zimny;
- "ja nie aaa, tam nie ba ba" - czyli, Kuba już nie będzie spał, bo już jest jasno za oknem.
Ponadto liczy do pięciu: ta, te, ti, te, ti.

Odkurzacz

Chłopaki chyba wiedzą, że mama nie lubi odkurzać, bo na słowa, że trzeba znowu sprzątnąć okruszki (po Antkowym jedzeniu) spod stołu czy trzeba poodkurzać pokoje, chętnie włączają się do pomocy. Kuba na komendę "trzeba posprzątać" natychmiast leci do komórki i targa odkurzacz do pokoju. Rozwija kabel, włącza do kontaktu, a Antek stoi oparty o odkurzacz i dyryguje (znaczy się pokrzykuje radośnie).

Jak już sprzęt zostanie podłączony Kubuś przylatuje z prośbą o podłączenie rury. Gdy wszystko zamontowane zaczynamy sprzątanie. Jak nikt z dorosłych nie zdąży podlecieć do sprzętu, to Kuba sam odkurza. I całkiem nieźle mu to wychodzi, zwłaszcza gdy chodzi o odkurzanie podłogi pod stołem. Antek w tym czasie dalej podryguje dookoła odkurzacza, regulując przy tym moc odkurzania. Natomiast gdy ktoś z dorosłych odkurza, to oboje nie odstępują odkurzacza na krok. Mama idzie do sypialni - chłopaki też. Najgorzej gdy trzeba odkurzacz schować: najczęściej kończy się to dużym płaczem, zwłaszcza starszego. Młodszemu na razie wystarcza kręcenie gałkami.