18 grudnia 2010

Diabelski temperament

Z Antka wychodzi diabełek. Na razie z takimi małymi różkami, chociaż rosną i robią się z dnia na dzień coraz większe i większe.  Uparty się zrobił, a buzia to mu się nie zamyka. I to wcale nie dlatego, że taki gadatliwy się zrobił. Jak nie płacze to krzyczy. Jak nie krzyczy to marudzi.... I tak przez okrągły dzień.  Z Kubą co chwila wywiązuje się awantura. O wszystko, po czym dochodzi do rękoczynów. Z reguły zaczyna Kuba, bo większy i wciąż silniejszy. Gdy Antek coś mu zabierze lub zepsuje dom z klocków w ruch idą łapy. Na początku takich awantur było tak, że Antek uderzał w płacz i do mamy. Z czasem się wyszkolił i teraz Antek uderza choć wciąż ryczy, to również w  ruch obrotowy idą łapy, z czego wywiązuje się regularna bijatyka. O wszystko się awanturuje. Nie ta czapka, na głowie, nie to śniadanie na talerzu,  nie te spodnie na tyłku... Kuba wlazł mu do łóżka, Kuba wlazł  mu na krzesło, mama nie pozwala chlapać się w soku czy w toalecie, a tata każe do śniadania założyć śliniak. Kurtki nie założy, bo każą mu iść na spacer, a on nie chce. Potem kurtki nie chce ściągnąć, bo każą mu ją zdjąć po powrocie ze spaceru... I bądź to człowieku mądry i zgaduj co to dziecko chce w danym momencie robić. 
Zawsze myśleliśmy, że to Kubuś jako dwulatek był uparty i mieliśmy wrażenie, że już gorzej trafić nam się nie mogło. Wygląda jednak na to, że Antoś to taka cicha woda. Od początku grzeczny i cichutki, aż tu nagle wychodzi z niego diabeł i nijak nie daje się utemperować.

Brak komentarzy: