17 września 2010

Przedszkolaczek

Pierwszy dzień przedszkola był już jakiś czas temu. Rozpoczął się kiepsko. Od samego rana Kubuś zawodził :"Ja nie chcee iść do czkola! Ja chcee latać w domu!" I tak przez całe przedpołudnie, choć bez płaczu. Raczej było dużo gadania i narzekania. Jego protesty osiągnęły apogeum w samochodzie. Łzy się lały, Kuba purpurowy i spocony. Przy wejściu do przedszkola czekała już pani przedszkolanka. Kuba zaparł się nogami i wrzeszczał wniebogłosy. W końcu udało się go przekonać, żeby wszedł ze mną do środka. Przed wejściem do sali przedszkolanka zabrała Kubusia na ręce i zniknęła w sali.

Przez ponad 2 godziny nie mogliśmy sobie znaleźć miejsca i ciągle myśleliśmy jak sobie Kubuś radzi. W końcu przyszła godzina odbioru Kuby. Przedszkolanka zobaczyła nas z daleka i od razu przyprowadziła Kubusia. Przybiegł zadowolony i uśmiechnięty. Zapytany czy chce przyjść jutro odpowiedział: "Mama przedszkole fajne jest!" Od tego czasu nasz przedszkolaczek z przyjemnością wędruje do przedszkola i zdarzają mu się dni, gdy pakuje się już pół godziny wcześniej. Codziennie przynosi obrazki/malowanki własnoręcznie wymalowane, a przedszkolanka twierdzi, że Jakub absolutnie wszystko rozumie i generalnie jest bardzo rozgadany. W to pierwsze trudno uwierzyć, bo w końcu cały czas był wychowywany w języku polskim z niewielkimi wstawkami po angielsku. W to drugie uwierzyć łatwiej, bo w domu buzia też mu się nie zamyka :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

no nareszcie jakies nowinki !! gratulacje dla Kuby [i rodzicow ze jednak dali rade :)]
buziaki i sciskacze
Gosia Haba