26 sierpnia 2009

Mamy ząbka

Niniejszym zawiadamiamy, że Antek ma ząbka! Lewa dolna jedynka wyjrzała na światło dzienne. Może tłumaczy to Antkowe humory w ostatnich dniach? W każdym razie oprócz nocnego imprezowania to przeszło bezboleśnie. Czekamy na kolejne...

18 sierpnia 2009

Poranki

Wygląda na to, że Antek tak jak Kuba jest skowronkiem. Oboje wstają w okolicach 5.30- 6.00. I nic się z tym nie da zrobić. Nie pomaga późniejsze kładzenie spać czy skrócone drzemki w ciągu dnia. Po prostu nasze dzieci tak mają i już. Ciągle sobie powtarzam, że jeszcze parę lat, a potem to ja będę im dawać w kość i budzić bladym świtem do szkoły albo na basen.
A wracając do naszych poranków... Ostatnio opracowaliśmy domowy patent, jak dłużej poleżeć w łóżku i nie musieć od 6 rano wysłuchiwać jęków. Otóż jak tylko się Antek obudzi to zostaje posadzony w poduszce do karmienia (żeby się nie przewrócił, bo wciąż siedzi bardzo niepewnie) i dostaje między nogi kosz wiklinowy z zestawem zabawek. Natychmiast pochłania go wyciąganie tych wszystkich miśków, grzechotek i gumowych autek z koszyka, oblizywanie i rozrzucanie ich po łóżku. Kuba jak tylko usłyszy, że Antek już nie śpi to jak na skrzydłach przylatuje ze swojego pokoju wraz z autkami. Usadawia się koło Antka i zaczynają się bawić.

Czasem osobno, każdy zajmuje się swoją zabawką. Czasem razem, Kuba pokazuje Antkowi gdzie ma być przymocowana przyczepa z wywrotki czy jak przycisnąć guziczek w rybce żeby zagrała.
A co robią w tym czasie rodzice? Rodzice w tym czasie wracają do marzeń sennych i czasem gdy dzieciaki naprawdę fajnie i cicho się bawią udaje nam się faktycznie zdrzemnąć.

Odpieluszony - finał

Czy ja już pisałam, że dwa tygodnie temu odpieluszyliśmy Kubusia całkowicie?
Jeżeli nie, to niniejszym zawiadamiam, że zaraz po powrocie z wakacji zaryzykowaliśmy i zdjęliśmy pieluchę nocną. Od tego czasu był parę razy wysadzony, tak na wszelki wypadek. A po paru razach, gdy Kuba nie wykazywał chęci sikania w nocy co parę godzin daliśmy spokój i teraz jak potrzebuje to przychodzi powiedzieć, że chce sikać. A jeszcze częściej jest tak, że z samego rana sam leci do łazienki i robi co ma zrobić.
Wpadki nocnej (odpukać w niemalowane drewno) jeszcze nie było :) Dziennie wciąż są, ale to raczej podsikiwanie i też zdarza się coraz rzadziej.
Pieluchy pochowane i nawet na podróż, również dłuższą nie potrzebujemy już pieluszek. A to co zostało z pieluch dostanie Antek w spadku :) Za to zdecydowanie wzrosło nam zużycie majtek.

16 sierpnia 2009

Juuu

Kubuś bardzo lubi wszelkie zjeżdżalnie (tytułowe juuu). Te na placach zabaw, ale również wodne na basenach i tory saneczkowe.
Parę dni temu pierwszy raz zjeżdżał dużą zjeżdżalnią wodną na basenie. Nie należała ona do największych, ale te 60 m. na pewno miała. Dozwolona w każdym wieku. No więc tata zaryzykował i poszedł z Kubą. Najpierw wysokie schody, na górze kolejka, potem Kuba między nogi i hura. Jedziemy! Wylot z rury zakończony w płytkim basenie. Tata pod wodę, a Kuba na wyciągniętych rękach nad wodą. Dawno nic mu się tak nie podobało! Tato więc do końca wykupionej godziny na basenie nic innego nie robił tylko zjeżdżał. Nawet mama parę razy zjechała, choć miała większego stracha niż Kuba.
Wczoraj zaliczył kolejne juuu. Tor saneczkowy w Ustroniu na Równicy. Zjechał 3 razy: z dziadkiem, mamą i tatą. Odciągnąć się go nie dało, choć rodzice i dziadek jechali raczej wolno niż pozostali uczestnicy. Kończył jeden zjazd i już leciał do kolejnego.


Jutro planujemy wyjazd do Śląskiego Wesołego Miasteczka. Może będzie jakieś juuu dozwolone od lat 2,5 :)

14 sierpnia 2009

A ja rosnę i rosnę

Antoś dziś kończy 6 miesięcy. Szybko ten czas leci.
Czas na małe podsumowanie:
- obraca się dookoła osi;
- posadzony siedzi do czasu aż nie padnie na nos/plecy/ boczek w zależności od tego gdzie znajduje się zabawka;


- chętnie by już sam siadał, ale jeszcze nie jest na tyle silny, choć intensywnie ćwiczy;
- zębów brak;
- wcina coraz więcej stałych pokarmów z dużym apetytem;
- rośnie jak na drożdżach. Nie nadążam ze zmiana garderoby;
- lubi podróżować i jeździć samochodem oraz wózkiem;
- jeszcze bardziej lubi być noszony;


- nie lubi sam spać i ani myśli przestać jeść w nocy (żarłok w porywach wcina 4-5 razy w ciągu nocy);
- lubi się kąpać i to nie tylko w wannie, ale też w basenie. I wcale się nie boi!

- buzia mu się nie zamyka, non stop nadaje;
- cieszy się do każdego kto do niego zagada czy chociażby na niego popatrzy;
- lubi autka, co doprowadza do wściekłości starszego brata, który ani myśli dzielić się ze swoimi autkami i już teraz są o nie awantury;
- mały awanturnik - nie daj Boże coś mu się nie spodoba, to tak się drze (Kuba tak nie potrafi), że sąsiedzi słyszą i pewnie zastanawiają się co oni temu dziecku robią;
- z natury spokojny, ale uparty jak osioł - jak czegoś nie chce to nic go nie przekona. Próbowaliśmy go przełożyć do łóżeczka na nocne spanie, nauczyć samodzielnego zasypiania i ograniczyć nocne jedzenie. Nie daje się na razie przekonać, choć w wysiłkach nie ustajemy.

Lotnik

Antek na zakończenie pierwszego półrocza życia zleciał z łóżka. Dziś, z samego ranka. Tato w nocy zabrał swoje manele i poszedł spać do Kuby, bo włączyły mu się znowu wędrówki nocne. Antek jak to ma w zwyczaju spał z mamą. Nad ranem po zjedzeniu bardzo wczesnego śniadania wzięło mu się na gadanie. Zatem nie wiele myśląc stwierdziłam, że przecież na środku łóżka nic mu się nie stanie i zasnęłam. Obudził mnie huk spadającego Antka. Na szczęście nic mu się nie stało. Dziecina się trochę przestraszyła,po wszystkim popłakał i utulony zasnął. Żeby spaść z naszego łóżka musiał się co najmniej 2 razy obrócić dookoła. I to niespodzianka! Bo że potrafi się obracać to wiemy od dawna, tylko nigdy nie wykazywał zainteresowania w tym kierunku. No chyba, że mu bardzo zależało na jakiejś zabawce. Teraz już wiemy, że jak chce to potrafi. Tym razem chyba chciał sprawdzić co jest poza łóżkiem i stwierdził, że polata. Zapomniał, że skrzydełek nie ma...

8 sierpnia 2009

I morsowi się dostało

Wszyscy wiedzą, że jak dzieci są cicho, to znaczy że broją. My też wiemy. Ale czasem zapominamy. Pewnego słonecznego popołudnia w miejscowości w pobliżu Wolsztyna, gdzie spędziliśmy tegoroczne wakacje, Kuba i jego nieco starsza koleżanka Olga bawili się w piasku. Na początku jak to bywa były bitwy o wiaderko, łopatki, wsypywanie piachu do basenu. Jednym słowem awantury na każdym kroku. W pewnym momencie zrobiło się cicho. No nareszcie! Rodzice siedzący na tarasie w końcu mogli normalnie porozmawiać, bo dzieci wreszcie zgodnie zaczęły się bawić. Cicho było, a że to było podwórko, w dodatku dzieci były cały czas na oku trudno było spodziewać się, że mogą coś zbroić. Ano mogli. Na podwórku koło piaskownicy było miejsce po ognisku z dawno zimnym już ogniskowym popiołem. Otóż nasza dwójeczka znalazła sobie wspaniałą zabawę. Wlali wodę (z basenu) do popiołu, po czym zaczęli się tym popiołem się bawić jak piaskiem. Przesypywali go z kupki na kupkę, robili babki....

Raban dopiero się podniósł jak Kuba zaczął morsa ujeżdżać w popiele. Olga zaprotestowała, bo jak się potem okazało znajdowała się pod morsem. Gdy zaczęło być tam głośno, któryś z rodziców poszedł zobaczyć co się tam dzieje. Oboje byli upaćkani po same uszy, a o morsie to już szkoda nawet wspominać. Tak oto wyglądał Kuba po całej akcji:

Zabawa skończyła się przyspieszoną kąpielą wieczorną. Bo jak tu takich brudasów do domu wpuścić... Potem do już pilnowaliśmy, żeby do miejsca po ognisku za bardzo się nie zbliżali.

7 sierpnia 2009

Pieskiem

Uczymy Kubusia pływać. Najprościej to pieskiem. Zaczęliśmy od machania nogami. Na początku był sztywny jak kawał drewna, ale z czasem się zaczął rozluźniać i całkiem nieźle mu to machanie wychodziło. Potem przyszedł czas na naukę machania łapkami. Mama pokazała Kubusiowi jak to sie robi i dodała, że tak robi też piesek. Kuba załapał o co chodzi. I bardzo dokładnie zrozumiał rodziców, gdy mówią, że ma machać rączkami jak piesek. Macha, a jakże! Ale żeby nie było że on nie piesek, to aby to dodatkowo podkreślić szczeka aż miło! A rodzice kulają się po dnie basenu ze śmiechu, bo Kuba nie daje się przekonać, że pływać należy z zamkniętą buzią, a nie szczekać przy każdym machnięciu rączkami.

Jak ryba w wodzie...

Już jakiś czas temu rozpoczął się sezon basenowy. Zaczynaliśmy od malutkiego baseniku, gdzie Kuba tylko nogi moczył. Potem dziadkowie rozłożyli duży basen i Kuba od początku się w nim chlapał ile wlezie. Najbardziej gdy basen był w trakcie napełniania i woda sięgała mu do pupy.


Gdy już basen był pełny wody, Kuba nabrał respektu i przy każdej próbie zabrania go do basenu rozlegały się wściekłe ryki po okolicy. Wszyscy wówczas wiedzieli że Kuba jest w basenie albo właśnie rodzice/dziadkowie próbują go tam zabrać. Z czasem się uspokoił i przekonał, że nikt go nie zamierza utopić. Ryki się uspokoiły i teraz już pływa na materacu czy w kółku pływackim bez większych protestów.


Potem był wyjazd nad jezioro. Woda przestała być straszna. Jak tylko znalazł się na plaży to natychmiast się rozbierał, nie zważając na to czy jest ciepło czy zimno, płytko czy głęboko. Musiał choć nogi zamoczyć, bez tego to jego rozpaczliwy płacz niósł się po całej okolicy.



Na wakacjach gdy nie był nad jeziorem chętnie bawił się w basenie na działce. Towarzyszyła mu Olga, razem się pluskali, zjeżdżali ze zjeżdżalni do wody, bijąc się przy tym o to kto będzie pierwszy.


Przed nami jeszcze wyjazd do parku wodnego w Bukowinie Tatrzańskiej. Już się boję tego wyjazdu. Nie wiem jak my go utrzymamy w ryzach. Chyba smycz trzeba będzie założyć.

Tygrysiątko

Od czasu do czasu w Kubie odzywa się tygrys. Jest straszny i wszyscy się go boją. Jak już pisałam najbardziej boi się go wymyślony lew, ale też małe dziewczynki które nie chcą Kubie dać zabawek. W takich momentach gdy już nic nie działa w Kubusia wstępuje tygrys i ryczy ile sił w płucach. Czasem to pomaga, bo dziewczynki z płaczem uciekają do mamy. Tygrys wstępuje też w Kubusia gdy jest zły na rodziców, choć wtedy tygrys jest jakoś tak mało przekonujący. Najbardziej jednak tygrys lubi się wygłupiać i latać po domu i wszystkich straszyć. Wszyscy udają, że się go boją, a tygrysiątko jest wtedy bardzo szczęśliwe i rozśmiane od ucha do ucha :)

Lew

W kątach klatki schodowej czai się lew. Najczęściej z samego rana i pokazuje się tylko Kubusiowi. Kuba zazwyczaj tak odważny siedzi wtedy na górze i sam za nic nie pójdzie na klatkę schodową. Lew jest straszny, chowa się za kwiatkami i tylko czeka żeby Kubusia capnąć za nogę. Na szczęście czasem w Kubusiu odzywa się tygrys, zwłaszcza w obecności mamy. A tygrys jak ryknie, to lew natychmiast ucieka. No i Kuba może wtedy latać po całym domu i już niczego się nie boi.