28 lutego 2009

Krok po kroku, czyli na tapecie znowu nocnik

Jesteśmy w trakcie kolejnej próby odpieluszania Kubusia. Trzeba przyznać, że z każdą próbą idzie nam coraz lepiej. Podczas ostatniej próby w listopadzie, Kuba zgodnie przyznawał, ze siku i kupkę trzeba na nocniczek, ale już wszelkie próby zrobienia czegokolwiek do nocniczka spełzały na niczym. Kuba nie potrafił się przełamać i ani kropli do nocnika.

Tym razem jest już lepiej. Kuba w końcu zaczął uznawać nocnik jako miejsce do sikania i gdy tylko posadzi się go w odpowiednim momencie to zrobi co trzeba. Niestety wciąż musimy popracować nad samym wysadzaniem, bo połowa i tak zlatuje po spodniach. Kuba gdy się bawi zupełnie zapomina o tym, że nie ma pieluszki i wszelkie potrzeby fizjologiczne załatwia w majtki. Trzeba go non stop pytać czy chce siku i co chwila go wysadzać, to wtedy jest szansa, że skorzysta z nocnika.
Za nami jednak dopiero drugi dzień prób, więc wciąż jest szansa, że tym razem się uda. A jeżeli nie... to do przedszkola jeszcze co najmniej pół roku, a do tego czasu to na pewno zdążymy.

Ach te kąpiele...

Antoś pomimo że wodnik, to kąpać się nie lubi. A jeszcze bardziej nie lubi się wycierać, smarować i ubierać. Tak jak przez cały dzień raczej symbolicznie popłakuje, tak wieczorem nadrabia i ćwiczy płuca. Zaczyna się zaraz po włożeniu do wanny, właśnie takim popłakiwaniem, a apogeum osiąga gdy zostaje zawinięty w ręcznik. Wtedy to już jest ryk na całego i dopiero bufet mleczy go uspokaja. Na szczęście mama i tata są już w bojach zaprawieni i nie straszny im jest Antkowy ryk, zwłaszcza że to płacz krótkotrwały i wiadomo co jest jego powodem. Jedynie Kuba nie przepada za tymi wieczornymi rykami i zazwyczaj zwiewa gdzie pieprz rośnie.

26 lutego 2009

Mały śpioch

Antek to przynajmniej na początku zupełne przeciwieństwo Kubusia. Całymi dniami śpi, przesypia pory jedzenia i często go trzeba dobudzać. W nocy budzi się tylko 3 razy; w okolicy północy, ok. 3 i 5 nad ranem. Niestety podobnie jak Kuba, po godzinie 5 zaczyna się dla niego dzień i czas czuwania, bo z ciekawością się rozgląda wokół i ani myśli spać. A potem gdy już zdesperowani rodzice w końcu wytoczą się z łóżka, Antek ponownie zasypia. Jednym słowem zadziwia wszystkich, śpiąc w każdej możliwej pozycji. Tak jak Kubuś bardzo lubi jazdę samochodem, wpięty do fotelika natychmiast zasypia. Gdyby mu tak zostało na dłużej, rodzice byliby baardzo zadowoleni :)

Lala w domu

Jak Kubuś zareagował na brata? Pierwszego dnia w domu Antka nie odstępował na krok. Gdy tylko przyjechaliśmy do domu, to od razu porwał się do zdejmowania mu czapki, a ja musiałam Antka szybko ratować, bo byłby go udusił sznurkami od czapki. Antek najwyraźniej skojarzył się Kubie z lalką, bo od początku woła na niego "lala".
A potem przez resztę wieczoru nie odstępował go na krok.
Gdy przyszła pora karmienia Antosia Kubuś siedział z nami, gdy Antek był przebierany i strasznie płakał (bo on nie lubi leżeć na golasa) to Kuba z przerażeniem patrzył co się dzieje. Gdy Antoś leżał w łóżeczku, Kuba próbował go szturchać: a to pociągnął za kocyk, a to za rączkę, za każdym razem wybudzając Antka ze snu, a potem podawał mu smoczek na uspokojenie. Trwało to tak przez cały wieczór. Następnego dnia Kuba stracił zainteresowanie bratem. Do łask wróciły autka i tylko jak Antek zapłakał to pędem biegł sprawdzić co się dzieje.

22 lutego 2009

Jak się Antosiowi na świat nie spieszyło

Termin porodu Antka był wyznaczony na 8 lutego. Brzuszek był duży, więc wszyscy krakali, ze urodzi się jeszcze w styczniu. A tu minął styczeń, minął termin porodu, a Antek dalej siedział w brzuszku i nic nie wskazywało na bliski poród. A potem ciotka Ałła wyśniła, że Antek urodzi się w Walentynki. No i miała rację.

W nocy z 12-tego na 13-tego pojawiły się pierwsze skurcze, które zwiastowały bliski poród. Jednak z samego rana zanikły. Może i dobrze, bo kto by chciał się rodzić w pechowy piątek 13-tego? Wieczorem skurcze znowu się pojawiły i trwały przez dobre parę godzin z częstotliwością co 10 minut. Długo trwały dyskusje, czy ściągnąć ciotkę Ewę do Kubusia, czy może dopiero rano. Skurcze robiły się coraz silniejsze i zapadła decyzja, że jednak ciotka Ewa ma przyjechać. W okolicach 22.00 poszliśmy spać. Pół godziny później Witek nie mogąc spać, zdenerwowany stwierdził, że powinniśmy jechać, bo do Trzebnicy mamy daleko, na drodze śnieg, a do tego jest to drugi potomek i wg. różnych opinii może się urodzić w ekspresowym tempie. No więc pojechaliśmy.

Równo o północy byliśmy na izbie przyjęć w szpitalu w Trzebnicy. Zostałam przyjęta przez miłą panią położną i zaspanego lekarza. Po badaniu okazało się, że jest tylko 1 cm rozwarcia, a w związku z tym że byłam już 6 dni po terminie i spodziewałam się drugiego dziecka lekarz zadecydował o pozostawieniu mnie w szpitalu. Położna kazała się pożegnać z mężem i przebrać w koszulę nocną. Po paru minutach poszłyśmy na patologię ciąży, gdzie spędziłam noc i połowę następnego dnia. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Skurcze były cały czas co 10 minut i z godziny na godzinę były coraz bardziej bolesne. O godzinie 6 rano przyszła położna i podłączyła mnie do ktg, które nie wykazało żadnych skurczy. Na kontroli lekarskiej okazało się, że jest 3 cm rozwarcia. Na moje pytanie dlaczego pomimo odczuwanych skurczy sprzęt nic nie notuje, położna stwierdziła, ze to co czuję, to schodząca główka, bóle są umiejscowione bardzo nisko i stąd sprzęt do ktg ich nie wykrywa.

Na oddziele czekał na mnie Witek z kwiatami, bo to w końcu były walentynki. Trochę pochodziliśmy po korytarzu w celu przyspieszenia całej akcji, wzięłam prysznic, zjadłam obiad. Skurcze faktycznie przyspieszyły i jakiś czas później mąż zgłosił położnej, że skurcze są co 2-3 minuty i bardzo bolesne. W końcu zapadła decyzja, że jadę na porodówkę. W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się również z mężem na poród rodzinny. Doszliśmy do wniosku, że razem będzie mi łatwiej. Na szczęście pokój do porodów rodzinnych było wolny.

Na bloku porodowym czekała na mnie niespodzianka, bo badanie wykazało 6 cm rozwarcia. Od tej chwili wszystko poszło błyskawicznie. Na porodówce byłam chyba ok. 13.00. Poskakałam trochę na piłce, pochodziłam po pokoju, poleżałam na tapczanie. Przy każdym skurczu Witek dzielnie mnie wspierał, trzymał za rękę i kontrolował moje oddychanie. Krótko po 15.00 odeszły mi wody płodowe, pojawił się lekarz sprawdzić jak się akcja rozwija. W końcu o 15.40 zaczęły się skurcze parte. Nie trwało to długo, bo o 16.00 Antoś był już z nami.

Położna otarła Antka, przecięła pępowinę i dostałam synka na brzuch. Antoś mocno płakał, jednak gdy go przytuliłam, złapałam go za rączkę i się wyciszył. Po chwili przyszła pielęgniarka i zabrała synka na badania. Gdy było już po wszystkim, pojechaliśmy z Antkiem na oddział noworodkowy, gdzie spędziliśmy razem, w miłym towarzystwie 3 kolejne dni. Antoś odpoczywał po trudach porodu, non stop spał, a gdy nie spał to jadł.


18 lutego 2009

Walentynkowy prezent

Kubuś ma braciszka! Długo na niego czekaliśmy i w końcu nasz mały leniuszek zdecydował się zrobić wszystkim prezent i przyjść na świat w Walentynki.
Antoś urodził się 14 lutego, o godzinie 16.00 w szpitalu w Trzebnicy. Nasz nowy skarb ma 54 cm i 3610 g. Wygląda tak:


Tosiek jest przeciwieństwem Kubusia. Dużo śpi i je, prawie nie płacze, a jak już to dlatego, że nie lubi samotnego przebywania w łóżeczku. Przytulony natychmiast się uspokaja. Z dużym skupieniem ogląda świat i pewnie dziwi go starszy brat, który najchętniej by go wytarmosił i wyściskał. No i tak jak starszy brat bardzo lubi przebywać na rączkach i zasypiać przytulonym do mamy. A do kogo podobny? Po trochu do wszystkich :)