31 stycznia 2008

Poranne dialogi

Kuba leży na łózku, tata go przebiera. Ja ubieram się do pracy. Kuba dzisiaj wyjątkowo rozmowny.

Kuba: Mama! Mama!
Ja: Kubuś powiedz tata. Tata!
Kuba: yeaa
Ja: tata
Kuba: kiataa
Ja: no już blisko, tata
Kuba: mama
Ja: to może dada (amerykański odpowiednik)
Kuba: daaaa

Tata: Kubuś jak robi kotek?
Kuba: brak reakcji
Tata: miauuuu. A jak robi piesek?
Kuba: hauu

30 stycznia 2008

Zdjęcia

Zdjęcia w albumach zostały sprywatyzowane. Gdyby ktoś pałał chęcią obejrzenia sobie Kubusia (i czasem nas) prywatnie, to proszę o maila lub pozostawienie informacji pod postem. Wyślę linka i będzie tak jak wcześniej.

28 stycznia 2008

Dreptuś

Że Kubuś chodzi to wszyscy wiedzą. Jednak nie wszyscy widzieli jak sprawnie mu to wychodzi. Bardzo zgrabny z niego dreptuś. Oto Kubuś na spacerku:



Wprawdzie miejscami trochę nim zarzuca, ale już nie potyka się tak często jak na początku i zdecydowanie wie czego chce. Wszystkie paprochy na chodniku są jego. Trzeba pomacać, polizać i obejrzeć ze wszystkich stron. Potem można iść dalej...

Kuba spotkał dziadka Wasię raz w życiu. Dziadek uwielbia spacerować z założonymi do tyłu rękoma i medytować. Kuba pewnie dziadka nie pamięta, bo gdy się spotkali miał raptem 3 miesiące. Nie mniej niektóre geny z całą pewnością odziedziczył po dziadku i już się zdążyły uaktywnić. Bo jak wytłumaczyć, że Kuba ma to samo przyzwyczajenie chodzenia z założonymi rękoma? My go tego nie uczyliśmy i raczej nie sądzę, że podejrzał to u jakiejś przypadkowo spotkanej na ulicy osoby. Oto Kubuś a la dziadek Wasia:

24 stycznia 2008

Piesek

Uradowana mama śpieszy donieść, że jej pociecha warczy. Od niedzieli. Ale od początku...
Pożerani zazdrością, że starsza od Kuby o 3 miesiące koleżanka Hanka pięknie naśladuje zwierzaki zaczęliśmy z Witkiem stosować podobną metodę jak rodzice Hanki. Przy każdej zmianie pieluszki (w ramach zabawiania Kuby) padają pytania typu: jak robi kotek? Po krótkiej chwili sami sobie odpowiadają: miau miau. I tak po kolei leci piesek, sowa, osioł, krówka... Co na język wleci.
W niedzielę późnym popołudniem przy kolejnej kupie, na pytanie jak robi piesek Kubuś niewyraźnie zawarczał. Pomyślałam: pewnie się złości i wyraża swoje niezadowolenie. Nie przejęłam się tym za bardzo. Następnego dnia tato Kuby rozmawiając ze mną przez telefon stwierdził: Kuba chyba udaje psa. Dzisiaj zapytany jak robi piesek wyraźnie zaczął powarkiwać.
Kuba coraz więcej pogaduje, tworzy mnóstwo nowych dźwięków i chyba wreszcie przyszedł czas na rozwój językowy. W mądrych książkach piszą, że dziecko stopuje z nauką języka gdy zaczyna raczkować i chodzić. Kuba tak miał. Niewiele mówił podczas ostatnich paru miesięcy. Ograniczał się do paru dźwięków. Teraz gdy już chodzi, biega i skacze czas na kolejny etap. Język. Ciekawe który opanuje wcześniej. W każdym razie warczy międzynarodowo :)

21 stycznia 2008

Spóźnione podsumowanie

Pierwsze urodziny Kubusia już za nami. Wiele rzeczy już mi umknęło, jednak wiele wciąż mam w pamięci lub zapisane w notatkach. Aby nie zapomnieć zupełnie, czas na małe podsumowanie pierwszego roku życia Kubusia:
9 styczeń o 21.12: narodziny Kubusia; najpierw 8 a za parę minut 9 punktów Apgar;
niecałe pół godziny po narodzinach pierwsze jedzonko Kuby i zaraz potem kąpiel.
11 styczeń: Kubuś został wypuszczony ze szpitala i pierwsza domowa kąpiel Kubusia.


Taki malutki bylem...

20 styczeń: pierwszy spacer.
5 luty: pierwszy świadomy uśmiech.


Jeden z pierwszych uśmiechów

luty: Kubuś zaczyna się przekręcać z brzuszka na plecki. Potrafi już utrzymać główkę trzymany pionowo, a leżąc potrafi ją na moment unieść. Często śmieje się przez sen, odkrył okna i świecące się lampy, uwielbia się kąpać.
marzec: pierwsza przespana noc. Kubuś zaczyna bawić się rączkami; gaworzy na całego, a jego ulubionym zajęciem jest wsłuchiwanie się i patrzenie na zwierzątka z karuzeli umieszczonej nad łóżeczkiem. Nie cierpi wózka i spacerów w wózku. Uwielbia być noszony w nosidle i to uznaje jako główny środek transportu.
24 marzec: pierwsza podróż i lot samolotem Kubusia do Polski. Kubuś poznaje dziadków i wszystkie ciotki, wujków, kuzyna i kuzynkę.
kwiecień: Kubuś zaczyna śmiać się na głos. Potrafi przewrócić się na boczek.


Patrzcie jaki silny jestem!

1 kwietnia: chrzciny w kościele św. Jerzego w Rydułtowach.
15 kwietnia: mama wraca do pracy, a Kubuś przez następne 5,5 miesiąca będzie w ciągu dnia pod opieką babci Krysi.
maj: Kubuś odkrył, że ma język i próbuje się oblizywać. Kosztuje wodę podczas kąpieli. Odkrywa również, że posiada nóżki i namiętnie próbuje je wsadzić do dzioba. Zaczyna turlać się z plecków na brzuszek.Ulubioną pozycją senną jest spanie na boczku. Śpi tak do dzisiaj. Lubi patrzeć na siebie w lustrze i uwielbia gdy tata robi "samolot".
połowa maja: Kubuś dostał pierwszy raz do spróbowania starte jabłuszko i strasznie mu nie smakowało.
czerwiec: gdy bardzo chce coś dostać do łapki zaczyna pełzać. Potrafi przekładać zabawki z rączki do rączki, wszystko trafi do buzi i musi być oblizane i skosztowane. W końcu udaje się Kubusiowi wsadzić stópki do buziaka (praktyka czyni mistrza).
16 czerwca: wyjazd do Sol Duc na wycieczkę 2 dniową. Kubuś dał nam do zrozumienia, że uwielbia nowe miejsca, a zwłaszcza las, ale nie lubi obcych ludzi, kąpieli w nie swojej wannie i spania nie w swoim łóżeczku.


Lubię być noszony

22 czerwca: Kubuś zaczyna chodzić na basen i bardzo to lubi. Oswaja się z wodą, nurkuje i pływa na plecach.
lipiec: zmieniła się dieta Kubusia. Zjada już teraz kaszki, warzywa i owoce, najczęściej domowej roboty, choć słoiczkami Gerbera też nie pogardzi.
Od pediatry rodzice dostali naganę, że Kuba nie potrafi jeszcze samodzielnie zasypiać w łóżeczku, więc rozpoczęła się nauka samodzielnego zasypiania. P 2 tygodniach Kuba załapał o co chodzi i po bajce i jedzonku odłożony do łóżeczka pięknie zasypia.
sierpień: Kubuś posadzony siedzi, ale wciąż zdarza mu się polecieć na nos gdy chce sięgnąć po zabawkę. Intensywnie próbuje sam siąść: zrobił wtedy mnóstwo brzuszków. Gdy chce sięgnąć po zabawkę tak długo się turla, aż mu się to uda. Bardzo lubi spacery (coraz częściej w wózku) i zakupy. Najlepszą zabawą na świeżym powietrzu jest macanie kwiatków i liści i podpatrywanie kota sąsiadów: Mingesa. W sierpniu żegna się również z piersią i przechodzi na mleko z puszki.


Ja siedzę!

wrzesień: Kubuś potrafi stać, trzymając się rodziców lub mebli. Pod koniec września zaczął pić z kubka niekapka. Nie lubi obcych i daje im wyraźnie do zrozumienia, że nie życzy sobie ich obecności.
7 wrzesień: mamy pierwszego ząbka.
20 wrzesień: Kubuś zaczyna raczkować.
październik: dzienną opiekę nad Kubusiem przejmuje dziadek Franek. Kubuś nauczył się robić pa, pa i bić brawo. Raczkując, w niesamowitym tempie przemieszcza się po mieszkaniu. Uwielbia zabawę w "ja zrzucę zabawkę, a Ty mi ją natychmiast podaj". Jego ulubione zabawki to pudełka po kremach i kable od komputera.
20 października: Kubuś sam stoi (bez trzymania się czegokolwiek) i zaczyna ściągać wszystko co jest w jego zasięgu ze stołu.
listopad: pod koniec miesiąca Kubuś jest posiadaczem 5 ząbków. Gryzie wszystko i wszystkich. Uwielbia bałaganić i wyrzucać wszystko z szuflad. Nauczył się sam siebie głaskać po główce. Jego ulubione zabawy to: "Idzie rak", "Warzyła myszka kaszkę" . Kocha mysz od komputera.
23 listopada: pierwsze kroczki Kubusia.
grudzień: Kubuś coraz więcej mówi. Ulubionym wyrazem jest "me" i "ma" .Używa ich zamiennie i najczęściej oznaczają: daj, mama, tata, niech ktoś mi pomoże, nie chcę. Próbuje budować wieżę z klocków. Potrafi wyrzucić piłeczkę z kojca i toczyć piłeczkę po podłodze. Poproszony o przytulenie się do mamy czy taty: podbiega i się przytula.
początek stycznia: Kubuś potrafi wejść i zejść z kanapy. Coraz więcej czasu spędza sam się bawiąc. Pojawiły się dwa nowe słówka: "bi", czyli piłeczka oraz "mi" czyli mleko. Wie, gdzie w pokoju znajduje się zegar, krzyż (czyli bozia). Włazi pod kanapę i wyciąga sam zabawki. Już nie tylko chodzi, ale biega i skacze. Zaczyna podstawiać jeździk pod kanapę i traktując go jak schodek wchodzi na kanapę.


A tak wyglądam dzisiaj.

18 stycznia 2008

Nowe zajęcie taty

Co niektórzy już pewnie wiedzą, że od stycznia Kuba ma nową nianię. W pierwotnej wersji od stycznia Kuba miał iść do żłóbka, jednak pomimo że jesteśmy zapisani w dwóch różnych (i to od roku!), to w żadnym nie dostaliśmy miejsca. Najwcześniej ma być dopiero jesienią. Do tego czasu w ciągu dnia będzie kombinowana opieka nad Kubą. Na razie do mniej więcej marca nianią jest... tato Kubusia. Z tej to okazji specjalnie porzucił pracę na trzy miesiące i przekwalifikował się. Co będzie od kwietnia? Wielka niewiadoma...
Tato Kubusia radzi sobie świetnie. Choć trzeba przyznać, że Kuba mu sprawy nie ułatwia. Na początek się rozchorował i przez tydzień tato wycierał nosek zasmarkanego Kubka i nosił go całymi dniami, bo Kuba zmienił się w małą ośmiornicę. Oplatał tatę wszystkimi łapkami i nie chciał taty wypuścić nawet na moment. Potem Kuba trzymał linię i nie chciał jeść. Teraz przyszła kolej na problemy z usypianiem w ciągu dnia. Kuba coraz bardziej próbuje tatę przekonać, że jedna drzemka mu wystarcza. Za nic w świecie nie chce spać po południu.
Aby dziecka nie trzymać na słoiczkowym, obrzydliwym jedzonku, tato nawet gotować dziecku zaczął. Pożyczył od mamy książkę kucharską dla dzieci, wziął parę lekcji gotowania i teraz szaleje w kuchni. Tak więc znowu Kuba po dwu tygodniowej przerwie ma ulubione musy owocowe, sosy warzywne do makarony i potrawki z kurczaka. Wczoraj tatko upichcił dziecku takie kotleciki w sosie warzywnym, że potem oboje z mamą dziecku podjadali. Takie dobre mu wyszły!
Opieka jednak tatę wyczerpuje i o godzinie 18.00, gdy mama wraca z pracy pada na nos.
Opieka nad Synkiem jak widać może być równie wyczerpująca jak regularna praca...

17 stycznia 2008

Szczepienia, kontrole lekarskie i cała reszta

Zgodnie z tutejszym harmonogramem nadszedł czas na wizytę u pediatry. Ostatnio nie zdarza się to tak często jak w pierwszym półroczu życia Kubusia.
Najpierw, jak zawsze, oczekiwanie w poczekalni. Znowu byliśmy za wcześnie, a do tego zaproszono nas do gabinetu całe 15 minut po czasie. Kuba w międzyczasie zawarł kilka znajomości z innymi dziećmi. Zauważyliśmy również, że Kuba nie usiedział na jednym miejscu. Inne dzieci ładnie się bawiły w miejscu ku temu przeznaczonym, a Kuba wytrzymał tam całe 10 minut, a potem zabrał się za zwiedzanie poczekalni i pokoju pielęgniarek.
W końcu jednak przyszła po nas pielęgniarka. Kuba najpierw został zmierzony i zważony. Ma dokładnie 75,6 cm (30 cali) wzrostu i 10 kg (22 funty) wagi. Obwód główki też oczywiście zmierzony, choć już nie pamiętam ile. Rośnie książkowo i pod każdym względem jest w 50 centylu.
Chwilę później przyszła pani doktor, która po raz kolejny sprezentowała Kubusiowi książeczkę. Tym razem "The very hungry caterpillar". Gdy Kuba latał po gabinecie jak nakręcony, mama z tatą opowiadali jak to Kubuś śpi w nocy, co jada i ile, jakie wyrazy mówi, jak lubi się złościć.... Jednym słowem pytania te co zawsze. Kuba jak na zawołanie prezentował jak on to ładnie umie już chodzić, pić z kubeczka i co potrafi powiedzieć. Potem przyszła kolej na badania. Tu już nie było współpracy. Wprawdzie serducho i płuca dał sobie osłuchać, ale dzioba za chiny ludowe nie dał sobie otworzyć. Więc pani doktor jedynie obstukała szpatułką te jego sześć ząbków. Reszty nie zobaczyła. W uszy i do pieluchy też zajrzała, choć przy dużym proteście Kubusia.
No i na koniec szczepienia. Brrrr! Przyszła już kolej na pierwszą dawkę MMR (świnka, różyczka i odra), Hepatitis A i ospy. A do tego kolejna dawka na pneumokoki i na grypę. W sumie 5 zastrzyków. Biedny Kuba tak ładnie się uśmiechał do pielęgniarki, a ona mu taką krzywdę zrobiła! Tym razem nie poszło już tak łatwo jak podczas poprzednich szczepień, bo Kuba coraz silniejszy i pomimo że trzymałam go mocno to i tak i próbował skopać pielęgniarkę. Ona się jednak nie dała i wkłuła się 5 razy w szybkim tempie w tłuściutkie udka Kubusia. Na koniec miało jeszcze być pobieranie krwi, ale udało nam się to przełożyć na kolejną wizytę, która nastąpi za 3 miesiące. Kuba zmęczony taką dawką wrażeń padł tacie w samochodzie i tato potem siedział z nim pod domem przez 20 minut, czytając gazety i czekając aż Kuba zregeneruje siły.
Po szczepieniu Kubek czuje się nieźle. Wprawdzie w nocy nie spał najlepiej, ale dziś z rana dokazywał jak zawsze, nie gorączkował i nie marudził, wiec wydaje się, że tym razem szczepienia przejdą bez echa.

14 stycznia 2008

Cóż to było za przyjęcie!

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami dzisiaj, czyli w niedzielę odbyło się Kubusiowe przyjęcie.
Przygotowania zaczęły się jeszcze w sobotę. Mama na pół dnia zniknęła w kuchni, czego efektem był taki oto TORT.
Z kolei tato jak tylko Kubuś poszedł spać nadmuchał mnóstwo balonów i razem z mamą przyozdobili pokój. Pojawił się odświętny obrus, serwetki i czapeczki.
Z samego rana Kubuś jak tylko wstał zachwycił się balonikami, na które wołał : "b".
Mama potem Kubusia ładnie ubrała i zaraz po śniadaniu na stół wjechał tort z jedną świeczką. Mama z tatą zaśpiewali "Sto lat" po czym pomogli Synkowi zdmuchnąć świeczkę.



Kubuś dostał pierwszy kawałek tortu i chwilę potem samodzielnie przystąpił do konsumpcji.Nie ważne, że zjadł niewiele, a resztę rozsmarował na sobie, blacie od krzesełka i podłodze. Ważne, że się przy tym świetnie bawił.W końcu to jego urodziny!



Po torcie przyszedł czas na hulanki. Były tańce i jazda nowoczesnym samochodem.



Bo kto powiedział, że samochód dostaje się tylko na 18 urodziny? Na pierwsze też można!

12 stycznia 2008

Bączek

Bączka Kubuś dostał od babci Tosi i dziadka Wasi. Kubuś od zawsze był wrogiem bączka. Przy każdorazowym nakręceniu bąka Kuba zaczynał panicznie płakać. Ale co dziwne nie uciekał od niego, tylko krążył wokół niego jak pszczoła wokół kwiatka i za wszelką cenę chciał go złapać. Gdy już go złapał z płaczem przynosił go mnie lub tacie. Domyślaliśmy się, że oznacza to "schowaj i nie pokazuj mi tego ustrojstwa na oczy, bo mnie denerwuje i się go boję!" Tak więc bączek przez ponad 4 miesiące spał sobie na szafie, gdzie nie denerwował Kubusia.
Co jakiś czas, dla próby, bączek lądował na podłodze i się kręcił, jednak za każdym razem historia kończyła się podobnie.
Aż pewnego razu, krótko przed Kubusiowymi urodzinami bączek wylądował na podłodze i ku zaskoczeniu wszystkich Kubuś zapałał do niego wielką miłością. Targał go z sobą wszędzie gdzie się dało i namawiał rodziców do jego kręcenia:



A jak już się rodzicom znudziło lub byli zajęci czymś innym, próbował sam:



Wprawdzie nie wychodzi mu to jeszcze, bo rączki za słabe, ale trening czyni mistrza i Kuba dalej trenuje w wolnych chwilach.

Wujek Andrzej

Wujek Andrzej i Kubuś poznali się gdy Kuba miał 3 miesiące, ale nie sądzę, że Kuba cokolwiek zapamiętał z tej znajomości. Wujek, który dotychczas dzieci, a zwłaszcza malutkie, omijał szerokim łukiem, tym razem od razu znalazł z Kubą wspólny język. Praktycznie od razu się zaprzyjaźnili. Wujek chętnie Kubusia nosił na rękach, a Kuba się odwdzięczał radosnym guganiem i uśmiechami.



Kolejny raz spotkali się po prawie 9 miesiącach. Tym razem na Kubusia terenie.
Kubuś wujka nie poznał. Nie płakał jak to zazwyczaj bywa przy obcych, badawczo obserwował przybysza i nie zbliżał się. Dopiero następnego dnia powoli wyciągał rączkę po zabawkę oferowaną przez wujka czy razem bawili się klockami. A potem ku zaskoczeniu wszystkich Kuba na poranną drzemkę wybrał ręce wujka i w najlepsze zasnął.To mu się już dawno nie zdarzyło!
Od tego momentu już byli przyjaciółmi i razem przewracali dom do góry nogami.



Kubuś dużo czasu spędzał z wujkiem nad laptopem. Razem oglądali występy komików. Wujek Kubusia nauczył wchodzić na kanapę. Kuba z kolei był zafascynowany walizką wujka, która go przyciągała jak magnez. Próbował mu tam poupychać butelkę po mleku, lokomotywę, piłki.
Kuba zapałał miłością do kosmetyków wujka, zwłaszcza do szczoteczki do zębów i systematycznie przez malutką szparę w zabezpieczonej szufladzie je wyciągał.
A potem wujek pojechał. Kubuś kolejny raz w przeciągu 2 tygodni był na lotnisku i machał łapką na pożegnanie. Nie wiadomo kiedy kolejny raz Kubuś zobaczy wujka, bo wujek to powsinoga i nigdzie nie zagrzewa dłużej miejsca. Mam jednak nadzieję, że kolejne spotkanie będzie szybciej niż przypuszczam i Kuba do tego czasu nie zapomni wujka.

10 stycznia 2008

Roczek

To już rok minął jak Kubuś jest z nami. A właściwie to minie za parę godzin. Bo o godzinie 18.30 to Kubuś wciąż jeszcze był w brzuszku u mamy i wcale mu się nie śpieszyło na zewnątrz.

Kochany Synku, nasze myśli są zawsze przy Tobie,
a Twój uśmiech rozjaśnia każdy nasz dzień.



Życzymy Ci mnóstwo zdrowia,
spełnienia Twoich dziecięcych marzeń.
Niech wszystkie kolejne latka upływają Ci
tak beztrosko i szczęśliwie jak ten pierwszy Rok.

P.S. Na imprezę urodzinową i tort Kubuś zaprasza wszystkich w niedzielę

7 stycznia 2008

chorowania cd.

Kubuś ma się coraz lepiej, choć wciąż męczy go mocny kaszel. Katarek powoli przechodzi. Nie mniej nie wiem czy to z powodu kaszlu czy zapchanego noska, Kuba stracił zupełnie apetyt. Pochłania jedynie mleko w tej samej co zawsze ilości. Z owoców jedynie pomarańcze, kiwi i wczoraj zjadł trochę jabłka. A cała reszta jest bee. W odstawkę poszły płatki owsiane, ulubione mięsko i warzywa. Pluje wszystkim i na sam widok pełnego talerza zaczyna płakać. Tylko czekam aż zacznie tracić na wadze... Za tydzień kontrolna wizyta u pediatry i miałam nadzieję, że przekroczy magiczne 10 kg do tego czasu. A jak tak dalej pójdzie to się okaże że nawet 10 kg nie ma :(
Niestety w domu szpital, bo Kuba sprzedał dalej swojego wirusa mnie. Dzisiaj nawet do pracy nie poszłam. Biedny tato, bo teraz zamiast jednego marudnego Kuby, ma jeszcze marudną żonę.

3 stycznia 2008

no i jednak złapał...

Kubuś nam się pochorował. Właściwie to można było się tego spodziewać, bo miał kontakt z chorym wujkiem. Długo nic go nie brało i już nawet miałam nadzieję, że nic nie złapie, ale się nie udało. Wczoraj z rana zaczął pokasływać, w południe dostał zupę pomidorową z dodatkową dawką czosnku (a jak potem Kubuś tym czosnkiem zalatywał!). Nie mniej czosnek nie pomógł i wieczorem już kaszlał mocno i doszedł katarek. Noc spędził z tatą w łóżku, bo w łóżeczku biedak nie był w stanie leżeć na płasko i co parę minut się dusił i płakał. Praktycznie całą noc tato utulał Kubusia, bo Kubuś spać nie mógł. Rano pojawiła się gorączka (38 stopni), ponoć nic wielkiego, ale rodzice spanikowali i zadzwonili do lekarza. Na szczęście pielęgniarka na dyżurze wszystko nam wyjaśniła i dopóki gorączka nie skoczy powyżej 40 stopni to nie mamy się aż tak przejmować, bo organizm walczy i gorączka w tym pomaga. No i pilnować oddechu, czy się nie zmienia na świszczący.... To pierwsza Kubusiowa choroba z gorączką powyżej 37 stopni, stąd nasza panika.
Kubuś dostał z rana Tylenol (odpowiednik paracetamolu) i chyba ma się trochę lepiej. Wprawdzie nie za wiele zjadł, ale energii mu nie brakuje i dokazuje jak zawsze. Jedynie jest trochę marudny, bo niewiele spał w nocy i pewnie gardełko bo popoluje. Biedny też jest tato, bo jego trzymiesięczna przygoda z opiekowaniem się Kubą zaczyna się od choroby i niewyspania :(

2 stycznia 2008

A.D. 2008

Nowy Rok Kubuś przywitał dopiero z rana, bo jak zwykle poszedł grzecznie spać i ocknął się o 6 rano, nie zważając, że po szalonej nocy przy winie i szampanie rodzice i wujek chętnie pospaliby dłużej.
Nie wiem jak Kubusiowi minął pierwszy rok, bo jeszcze nie jest skory do zwierzeń. Mogę jedynie przypuszczać po jego zachowaniu i rozwoju, że szczęśliwie i radośnie. Za to dla nas rodziców, był to jeden z najpiękniejszych w naszym życiu, choć zdecydowanie minął nam za szybko...
Pamiętam, jak jeszcze rok temu nie dotrwaliśmy do północy i po wypiciu bąbelkowanego cydra i zobaczeniu jakiegoś filmu wylądowaliśmy w krainie marzeń w pokoju obok. Wówczas nie mogliśmy się już doczekać tego naszego szkraba.
A potem się urodził Kubuś i czas przyspieszył.



Pamiętam jakby to było wczoraj: poród, pierwsze tygodnie z malutkim Kubusiem w domu, nieprzespane noce, płaczącego Kubusia gdy nic nie pomagało na jego kolki... Bardzo wyraźnie pamiętam śpiącego Kubusia w taty ramionach, zachwyt ludzi przypadkowo spotykanych nad Kubą, jego pierwszy uśmiech, burczenie i kwękanie Kuby w nocy, jego pierwszą przespaną noc i nasz szok gdy rano się ocknęliśmy nie obudzeni o tej godzinie co zawsze... Pamiętam też jak przeraziliśmy się gdy Kubuś spadł nam z łóżka, jego i mój strach gdy musiał zostać z naszą tymczasową nianią a ja wychodziłam do pracy... Tyle się wydarzyło w tak krótkim czasie. Mamy nasze wspomnienia, nasze zdjęcia i nasze notatki z każdego większego czy mniejszego wydarzenia. A pewnie jeszcze tyle rzeczy nam umknęło... Myślę, że oboje będziemy jeszcze długo pamiętać jak nasz malutki Synek zmienił w ciągu tego roku nasze życie. A co najciekawsze, już nie pamiętam jak nasze życie wyglądało bez niego. Mam wrażenie, że jest z nami od zawsze. A to co było wcześniej, to dalekie i miłe wspomnienia...

Sylwestrowe postrzyżyny

Rok 2007 Kubuś zakończył zmianą fryzury. Już od dawna jego włoski prosiły się o docięcie, jednak dziadkowie systematycznie się temu sprzeciwiali. W grę wchodziły chyba przesądy, że w pierwszym roku życia dziecka włosów się nie obcina, bo... nie wiem co. Druga opcja, że zima i będzie mu zimno. Nie mniej włosy zostały ścięte i Kuba od razu się zrobił przystojniejszy i stracił swój niemowlęcy urok. Już najwyższy czas, bo za 9 dni będzie miał przecież roczek!
W każdym razie zaraz po obiadku wpadłam na pomysł, że dopóki wujek Andrzej tu jest, to trzeba wykorzystać dodatkową parę rok i poprzycinać co nieco na głowie Kuby. Pierwsza wersja była na 3 mm, ale przy blond włoskach i ich niewielkiej ilości Kuba zdecydowanie nie wyglądałby najlepiej. Stanęło na 6 mm. Kuba na początku koniecznie chciał widzieć co to trzymam w ręce. Ale potem spodobały mu się wibracje i spokojnie zniósł podcinanie włosów na czubku głowy. Tył głowy przysporzył trochę kłopotów, bo Kubie znudziło się siedzenie w krzesełku. Tak więc Kuba wylądował u mnie na kolanach, a tato dokończył spustoszenia na głowie Kuby. Odbyło sie bez płaczu, obciętych uszu czy wyskubanych włosów. Jedynie gdzieniegdzie sterczą jeszcze pojedyncze dłuższe włoski, ale takiemu maluchowi to jeszcze przystoi, choć tato już zapowiada, że następny raz będzie bardziej profesjonalny.