4 czerwca 2008

Kot i pies

Kuba zawarł bliską znajomość z psem. Na początku się obwąchiwali z daleka. Kubie nawet zdarzyło się popłakać, gdy Reks zaszczekał donośnym głosem. Reks to już dziadek po 70-tce, więc nie głupoty my w głowie, jednak do Kuby ten fakt nie dociera. Codziennie od 2 tygodni malutkimi kroczkami oswaja Reksa. Najpierw patrzył z daleka, potem go znienacka pogłaskał, a teraz doszło już do tego, że wybiera Reksowi jego jedzonko z miski i podaje Reksowi do pyska. Reks czasem warknie lub zmęczony odgania się od Kuby, ale generalnie jak na dziadka przystało cierpliwie znosi Kubusiowe zaloty.
Co innego kot. Kot jest indywidualistą i należy do tych dzikich kotów, które głaskać się lubią tylko czasami, a już na pewno nie lubią ciągle plątających się pod nogami dzieci. Kuba jak widzi kota, to wpada w szał, goni po mieszkaniu i dookoła domu tak długo aż biedny kot zaczął się przednim ukrywać. Tylko raz zły zafuczał w końcu na Kubusia. Kuba aluzję zrozumiał: w tył zwrot i zapomniał, że jeszcze parę sekund wcześniej koniecznie chciał choć końcówki ogona dotknąć. Chyba przyjaźni tutaj nie będzie...

Długie wakacje

Cały miesiąc nas nie było i tyle się wydarzyło: wycieczka na południe USA, pakowanie i wylot do Polski. A w Polsce to parę dni nas męczył "jet lag", na szczęście Kubuś całkiem nieźle to zniósł i szybko wrócił do siebie. Potem wycieczka do Zakopanego i w końcu odwiedziny rodzinki we Wrocławiu. Na koniec po prawie 3 tygodniach wałęsania się w końcu osiedliśmy na piętrze domku rodziców i... wakacje dalej trwają.
Kuba jest w swoim żywiole. Jest gdzie biegać, mnóstwo nowych szafek do otwierania, kot, pies, ogród, basen.... Babcia z dziadkiem wniebowzięci. Rodzice trochę odciążeni i pierwszy raz od nie wiem kiedy mam czas czytać książki. Cieszę się póki mogę, bo taki stan za długo nie potrwa... Jak wakacje to wakacje, nie?