29 września 2012

Gaduła

Czy ktoś jeszcze pamięta, że Kuba mając 3 lata nie mówił?
Nam się czasami jeszcze zdarzy powspominać jak cicho wtedy w domu było i czasem nam tęskno do takich momentów.
Kubie buzia się nie zamyka. Nadaje bez przerwy. Jak nie pyta, to gada do siebie, jak nie do siebie to do Antka i tak bez przerwy.

Któregoś wieczoru wracaliśmy z basenu, wykończeni całym dniem i pływaniem.
Kuba jak to Kuba siedział z tyłu samochodu i nadawał. W końcu nie wytrzymałam i mówię:
Kuba zostało nam 5 minut do domu. Możesz przez ten czas spróbować się zamknąć i nie gadać?
A Kuba nie zrażony stwierdził: Mama, nie moge. Przecież wiesz, że ja jestem GADUŁA!

19 września 2012

Bluszcz trujący

Bluszcz trujący, poison ivy, Toxicodendrion radican... Niewinnie wyglądające trzy listki. Ale wcale takie niewinne nie są. Rosną tutaj w naszym stanie wszędzie: w ogródku, przy drodze, przy ścieżce rowerowej, w sadzie czy w lesie. Nie sposób się od niego ustrzec.  Bluszczyk zawiera w sobie olejek, który w kontakcie ze skórą powoduje wysypki z pęcherzami.

Od 3 lat jak tutaj jesteśmy wszyscy o nim gadają, pokazują, ostrzegają dzieci żeby uważały i nie lazły gdzie popadnie. Przez ostatnie trzy lata choć ciągle się na niego natykaliśmy nigdy z nim bliższego kontaktu nie mieliśmy. Aż do zeszłego tygodnia. W czwartek na klatce piersiowej Kuby wypatrzyliśmy coś co wyglądało jak krostka. Jedna, malutka. W sobotę rano krostek było już więcej, a że Kuba jeszcze je rozdrapał to wyglądały nie najlepiej. Do tego na nodze, w okolicach gdzie się skarpetka kończy zauważyłam coś co wyglądało jak brzydkie zadrapanie z infekcją. Więc zdezynfekowałam, posmarowałam maścią z antybiotykiem i zakleiłam plastrem. Po południu widzieliśmy się z przyjaciółmi i tak przy okazji wspomnieliśmy, że Kuba ma chyba jakieś uczulenie/wysypkę i jak nie przejdzie do poniedziałku to trzeba będzie iść do lekarza. Waldi tylko popatrzył na te krostki i od razu powiedział, że to robota bluszczyku. Trochę dziwne nam się to wydało, bo to wysoko prawie że pod szyją, więc nie bardzo miałam pojęcie jak Kuba w taki miejscu mógł mieć kontakt z tą roślinką.  Wieczorem odkleiłam plaster na nodze i się przeraziłam, bo pod plastrem wszystko było czerwone, w pęcherzykach. Wtedy już wiedziałam, że to co było na nodze to było pierwotne miejsce kontaktu z bluszczem, a to co było na brzuchu i na klatce piersiowej to były wtórne miejsca kontaktu, które Kuba rozniósł po ciele gdy to co było na nodze zaczęło go swędzieć. W przypadku kontaktu z bluszczem bardzo ważne jest szybkie pozbycie się olejku ze skóry. Olejki są hydrofobowe, więc tak łatwo się jednak zmyć nie dają. Mydło z ciepłą wodą powinny jednak pomóc. Koniecznie wszystko to co miało z bluszczem kontakt wybrać (ubrania,buty). Tutaj są specjalne preparaty, które w razie wysypki łagodzą swędzenie i zasuszają.
Do chwili obecnej nie mamy za bardzo pojęcia gdzie miało miejsce bliskie spotkanie z bluszczem. Wydaje nam się, że tydzień wcześniej w lesie, choć dziwne jest, że dopiero 5 dni później pojawiły się pierwsze objawy. Ale z tego co zdążyłam się dowiedzieć to przy pierwszym kontakcie jest to prawdopodobne.
Dzisiaj, w środę to co jest na brzuszku i na klatce piersiowej wygląda już znacznie lepiej. Noga wciąż wygląda okropnie. Miejsce wysypki ma średnicę około 10 cm i  jeszcze wczoraj miałam wrażenie że się to wciąż roznosi, bo średnica się wciąż zwiększała a pęcherzy przybywało. Wczoraj wieczorem chcieliśmy już iść z tym do lekarza, dzisiaj doszliśmy do wniosku, że zaczyna się wreszcie goić, więc daliśmy sobie spokój. Do szkoły nosi plaster, żeby nie złapał zakażenia (bo rozdrapał parę pęcherzy), po szkole odkrywamy żeby się suszyło. 
Kuba jest bardzo dzielny. Cierpliwie znosi smarowanie i klejenie.  
A my już wiemy przed czym nas tak ostrzegano i od teraz już będziemy mocno pilnować dzieci i siebie, żeby unikać tego jakże ślicznej roślinki.

16 września 2012

Kubuś na dwóch kółkach

Dawno mnie nie było. I wcale nie dlatego, ze nic się nie dzieje. Raczej dlatego, ze działo się za dużo i czasu było mało na pisanie bloga.
Mój ostatni wpis był o tym, ze Kuba jeździ jeszcze na czterech kolkach. Poprawka! Miesiąc po opublikowaniu tego posta tata Kubusia zabrał się za jego rower. Odkręcił boczne kółka, wystrugał i przyciął kij.
Tak przygotowani poszli na plac gdzie Kuba w przeciągu 45 minut opanował jazdę na dwóch kolkach. Potem jeszcze doszlifował samodzielne startowanie, a teraz śmiga jak pirat rowerowy, nie przestrzegając żadnych przepisów drogowych. Cale szczęście ze jeździ na ścieżkach rowerowych i po parku, gdzie nie stanowi zagrożenia dla siebie i innych.