3 stycznia 2008

no i jednak złapał...

Kubuś nam się pochorował. Właściwie to można było się tego spodziewać, bo miał kontakt z chorym wujkiem. Długo nic go nie brało i już nawet miałam nadzieję, że nic nie złapie, ale się nie udało. Wczoraj z rana zaczął pokasływać, w południe dostał zupę pomidorową z dodatkową dawką czosnku (a jak potem Kubuś tym czosnkiem zalatywał!). Nie mniej czosnek nie pomógł i wieczorem już kaszlał mocno i doszedł katarek. Noc spędził z tatą w łóżku, bo w łóżeczku biedak nie był w stanie leżeć na płasko i co parę minut się dusił i płakał. Praktycznie całą noc tato utulał Kubusia, bo Kubuś spać nie mógł. Rano pojawiła się gorączka (38 stopni), ponoć nic wielkiego, ale rodzice spanikowali i zadzwonili do lekarza. Na szczęście pielęgniarka na dyżurze wszystko nam wyjaśniła i dopóki gorączka nie skoczy powyżej 40 stopni to nie mamy się aż tak przejmować, bo organizm walczy i gorączka w tym pomaga. No i pilnować oddechu, czy się nie zmienia na świszczący.... To pierwsza Kubusiowa choroba z gorączką powyżej 37 stopni, stąd nasza panika.
Kubuś dostał z rana Tylenol (odpowiednik paracetamolu) i chyba ma się trochę lepiej. Wprawdzie nie za wiele zjadł, ale energii mu nie brakuje i dokazuje jak zawsze. Jedynie jest trochę marudny, bo niewiele spał w nocy i pewnie gardełko bo popoluje. Biedny też jest tato, bo jego trzymiesięczna przygoda z opiekowaniem się Kubą zaczyna się od choroby i niewyspania :(

Brak komentarzy: