8 sierpnia 2009

I morsowi się dostało

Wszyscy wiedzą, że jak dzieci są cicho, to znaczy że broją. My też wiemy. Ale czasem zapominamy. Pewnego słonecznego popołudnia w miejscowości w pobliżu Wolsztyna, gdzie spędziliśmy tegoroczne wakacje, Kuba i jego nieco starsza koleżanka Olga bawili się w piasku. Na początku jak to bywa były bitwy o wiaderko, łopatki, wsypywanie piachu do basenu. Jednym słowem awantury na każdym kroku. W pewnym momencie zrobiło się cicho. No nareszcie! Rodzice siedzący na tarasie w końcu mogli normalnie porozmawiać, bo dzieci wreszcie zgodnie zaczęły się bawić. Cicho było, a że to było podwórko, w dodatku dzieci były cały czas na oku trudno było spodziewać się, że mogą coś zbroić. Ano mogli. Na podwórku koło piaskownicy było miejsce po ognisku z dawno zimnym już ogniskowym popiołem. Otóż nasza dwójeczka znalazła sobie wspaniałą zabawę. Wlali wodę (z basenu) do popiołu, po czym zaczęli się tym popiołem się bawić jak piaskiem. Przesypywali go z kupki na kupkę, robili babki....

Raban dopiero się podniósł jak Kuba zaczął morsa ujeżdżać w popiele. Olga zaprotestowała, bo jak się potem okazało znajdowała się pod morsem. Gdy zaczęło być tam głośno, któryś z rodziców poszedł zobaczyć co się tam dzieje. Oboje byli upaćkani po same uszy, a o morsie to już szkoda nawet wspominać. Tak oto wyglądał Kuba po całej akcji:

Zabawa skończyła się przyspieszoną kąpielą wieczorną. Bo jak tu takich brudasów do domu wpuścić... Potem do już pilnowaliśmy, żeby do miejsca po ognisku za bardzo się nie zbliżali.

Brak komentarzy: