3 stycznia 2009

Śniegowe szaleństwo

Po raz pierwszy Kuba może się wyszaleć na śniegu. W zeszłym roku był jeszcze za malutki, a do tego w Seattle śniegu było jak na lekarstwo i tylko raz porządnie naoglądał się śniegu podczas świątecznej wyprawy na snowshoes. Dopiero tej zimy może zakosztować co to jest śnieg i wyszaleć się do woli.
Od paru dobrych dni chodzi na śniegowe spacery. Na ubierany jak miś polarny, nawet rękawiczki polubił i już nie ściąga przy pierwszej próbie nałożenia.



Na podwórku szaleje. Wpada w każdą możliwą zaspę (bo tu u nas są już zaspy śniegowe) i strasznie się przy tym cieszy, choć akurat na tym zdjęciu to nie za bardzo to widać:



A jak się zmęczy, to siada pod pierwszym napotkanym przy drodze płotem i dalej nie zamierza nigdzie iść:



Wczoraj zjeździliśmy pół miasta w poszukiwaniu sanek. W końcu udało nam się je zakupić i dziś po raz pierwszy Kuba z dziadkiem wyruszył na górkę pozjeżdżać. Wygląda jednak na to, że Kuba woli sanki ciągnąć niż być ciąganym, a z górki to najlepiej się zjeżdża po pupie, sanki są do niczego... Tak przynajmniej wynika z relacji dziadka. Mama niestety nie daje rady już z Kubą i na spacery chodzi z nim sporadycznie. Może jutro zabierzemy wujka Andrzeja jako pociągowego i wyruszymy zobaczyć na własne oczy wyczyny Kuby na śniegu.

Brak komentarzy: