8 marca 2008

A świat się toczy...

Świat się nam wali na głowy i zmusza do ciężkiego myślenia co robić z sobą i naszym życiem... Kubusia świat toczy się bezproblemowo dalej. Wciąż pobudka jest o 6 rano. Podczas gdy my próbujemy złapać resztki snu, Kuba z dziką radością biega po całym mieszkaniu, szczęśliwy, że może sobie gazety podrzeć, powywalać pieluchy z koszyka i zawartość szuflad. Nie daje nam dziecko przedłużyć choć o godzinę marzeń sennych.
Największym problemem Kubusia jest chwila gdy mama i tata zostawiają go z rana w przedszkolu. Już rozpoznaje miejsce i jak tylko wejdziemy do środka, to zaczyna się kurczowe trzymanie maminej nogi. Gdyby umiał, to jak kot wlazłby po niej na ręce. Ale jak tylko drzwi się zamkną za nami i rodzice znikną z horyzontu Kubuś przemienia się w ponoć bardzo grzeczne dziecko. Śpi po dwie godziny dziennie i zupełnie nie ma problemów z zasypianiem. Trudno mi w to uwierzyć, bo w domu jakoś nie udaje mu się wyleżeć w łóżeczku dłużej niż godzinę. Dzisiaj siedział w krzesełku i oglądał ulicę Sezamkową. Gdybym tego nie widziała to bym nie uwierzyła. Kubie w domu nie zdarza się siedzieć. On tylko biega. Moment gdy ma siedzieć podczas jedzenia to największa kara. Nawet rano gdy się go weźmie do łóżka podskakuje i wywija nogami na wszystkie strony.
Czasem udaje nam się podejrzeć Kubusia podczas zabawy w przedszkolu. Wygląda na bardzo zadowolone z życia dziecko, góry zabawek i ma towarzystwo ładnych dziewczyn, choć wszystkie o parę latek starsze.
Największa radość gdy mama lub tata pojawią się w zasięgu wzroku. Wówczas w kąt idą zabawki i koleżanki. Najważniejsi są rodzice. A jak już mama potrzyma Kubusia za rączkę, to nic więcej do szczęścia nie trzeba. Kciuk z drugiej łapki wędruje do buziaka i Kuba jest wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
I choćby były nie wiadomo jakie problemy, to patrząc na uśmiechniętego Kubusia, wszystkie one idą na dalszy plan i znowu wraca chęć do życia i radzenia sobie z nawet największymi problemami codzienności.

Brak komentarzy: