28 września 2015

Wyprawa do lasu

Z Antosiem trzeba mocno się pilnować z tym co się przy nim mówi. Bo bierze wszystko dosłownie.
W sobotę poszliśmy do naszego lasu. Naszego, no bo naszego. Mamy tam nasze tajne miejsce do zbierania jesienią żurawiny i grzybów, a o każdej innej porze roku to jak potrzebujemy ciszy i spokoju, a dzieci miejsca do wybiegania to zawsze idziemy w to samo miejsce. Chłopcy las i ścieżkę do jeziora i z powrotem na parking znają już na pamięć, bo jesteśmy tak kilka razy w ciągu roku. 
A zatem poszliśmy do lasu. Ścieżka prowadzi nad jezioro - a właściwie jest to zbiornik retencyjny, wyglądający jak jezioro, bo jest ogromne, otoczone z wszystkich stron lasami. Chłopcy mieli przykazane, żeby nie włazić do wody, bo nie zostaną wpuszczeni tacy upaćkani do auta. Ale jak to bywa, do wody i tak wleźli (w butach oczywiście) bo trzeba sobie kamieniami porzucać, gałęzie powyciągać z wody, a my byliśmy zajęci zbieraniem żurawiny i szukaniem grzybów, no i nie dopilnowaliśmy. Jak już się mieliśmy zbierać do domu, to Witek przyuważył te mokre buty i spodnie, więc rzucił, no to teraz pójdziecie do domu na piechotę, bo to auta tacy brudni i mokrzy to nie wejdziecie do auta. 
Tak wiec zbieramy się do drogi powrotnej, po drodze jeszcze zahaczając o parę brzózek i znajdując kilka kozaków. Po czym nagle wychodząc już z nad jeziora na ścieżkę w lesie liczymy się i okazuje się, że nie ma Antosia. Jest Kuba, są nasi znajomi, a Antka nie ma i nie widać i nie słychać. No zgubił się! Ale jak się mógł zgubić, jak on tu zna każda ścieżkę? No to może już poszedł na parking? Na wszelki wypadek zostałam przy jeziorze, bo może gdzieś wlazł miedzy drzewa i zaraz wyjdzie, a Witek biegiem ścieżka do auta, bo może jednak poszedł? 
Za parę minut okazało się ze  jest! Był w połowie drogi do parkingu samochodowego. 
Na pytanie czemu poszedł sam nikomu nic nie mówiąc odpowiedział: Tata, powiedziałeś, ze mamy sobie iść piechotą, no to poszedłem póki jasno. Żebym po ciemku nie musiał potem chodzić.

23 listopada 2014

Tancerz


Jakieś dwa lata temu wykupiliśmy kupon na gruponie na lekcje akrobatycznego rock and rolla. Tak trochę z ciekawości, bo jakoś nigdy wcześniej nie myśleliśmy o lekcjach tańca dla Kuby. Kupon po 6 tygodniach się skończył, a Kubie się podobało. 
 

Zatem kontynuowaliśmy. Najpierw pomyśleliśmy niech skończy rok. W czerwcu był pokaz uczniów szkoły, nie tylko tych początkujących, ale tez tych lepszych 13-15 latków. Pooglądaliśmy, spodobało nam się jak dzieci tańczą, a ze Kuba lubił i nie narzekał to zapisaliśmy go na kolejny rok. Tego roku w czerwcu był kolejny pokaz. Zanim w ogóle on się odbył to postanowiliśmy, że jak nie będziemy widzieć efektów, to kończymy. Efekty były, Kubuś tańczył o niebo lepiej niż rok temu i takim oto sposobem dalej Kuba ćwiczy rock and rolla. I to nie byle jakiego, bo z elementami akrobatyki. Teraz chodzi tez Antoś do grupy początkującej. Choć na początku trochę narzekał i nie chodzi tak chętnie jak Kuba to wciąż chodzi i coraz lepiej mu wychodzi to jego tańczenie. A Kuba teraz chodzi już 3 razy w tygodniu (nie tak jak wcześniej tylko raz w tygodniu), a do tego niedawno wziął udział w szkolnym pokazie "Talent show". A na wiosnę pani planuje ich zabrać na ich pierwsze zawody. Tyle w temacie na dzisiaj. Pewnie w grudniu, po kolejnym popisie jak będzie czym to też będziemy się chwalić.




17 lutego 2014

Ferie zimowe

Od jutra ferie zimowe. A precyzyjnych planów na zajęcie dzieci brak. 
Sporo zależy od pogody. Na razie wokół aura zimowa, więc w planie są sanki, wieczorem w poniedziałek i pewnie w piątek pojedziemy na narty. Muszę też podzwonić w różne miejsca i dokladnie potwierdzić zajecie dodatkowe. Wiemy na pewno, że religii nie bedzie, ale co do tańców to tej pewności nie mamy, bo nie dopytaliśmy ostatnio. W czwartek na pewno będzie gimnastyka planowana plus odrabiamy odwołane lekcje, więc czwartek będzie zajęty. Wynalazłam też lodowisko otwarte gdzieś w sąsiedniej miejscowości, to może też uda nam się pojechać w ciągu dnia i na fali olimpiady zimowej nauczyć, a przynajmniej zapoznać chłopaków z jazdą na łyżwach. Nasze pierwsze spotkanie z łyżwami źle wspominamy, bo Kuba  (mający wtedy coś koło 3 lat), bardzo łyżew nie lubił, ale może od tego czasu coś się zmieniło.
Na niepogodę mamy parę zajęć rodzinnych. Po Antosiowych i Kubusiowych urodzinach mamy nowe grę planszową - Labirynt, jakieś tam zestawy lego i zestaw do robienia domowego wulkanu. A do tego codzienne czytanie i lekcje z polskiego...  Zatem wygląda na to, że nudzić się nie będziemy. Tym bardziej, że u nas ferie tylko tydzień....

25 stycznia 2014

Samodzielność

Antoś to nasz taki dzidziuś. Kuba mu ciągle wypomina, że on mały i dzidziuś. A potem przychodzi taki dzień, że młodszy Antoś uczy starszego o 2 lata Kubusia robić kanapki....Sama nie wiem jak do tego doszło, że moje starsze 7-letnie dziecko nie potrafi sobie zrobić kanapki. Przychodzi mi jedynie do głowy, że po pierwsze nóż i Kuba nie idą w parze, a po drugie zawsze to ktoś mu robił i jego samego nie ciągnęło do tego. Antek to co innego.

W kuchni wie gdzie co jest, jak potrzebuje włazi na krzesło, wyciąga po kolei i po prostu robi. Od zawsze siedzi w kuchni i patrzy na ręce.A tu zamiesza, a tu wyciągnie z szafki czy lodówki. Pomoże wycinać ciasteczka, rwie się do wałkowania ciasta.  Od jakiegoś już czasu sam sobie próbuje smarować chleb masłem, nie czekając aż to ktoś za niego zrobi. Rano gdy jest głodny wyciąga sobie chleb, bierze masło, wie gdzie miód, szyneczka i bez problemu robi sobie to na co ma ochotę. Parę dni temu dzieci stwierdziły, że coś by zjadły. Ja na to, no to sobie zróbcie. Kuba w ryk, bo on nie potrafi sam. Antek tylko stwierdził, że nie ma sprawy, on potrafi i brata nauczy. No i pokazał mu co i jak. A my rodzice chyba musimy zacząć pozwalać starszemu na więcej samodzielności w kuchni i przestać go wyręczać w tak prostych sprawach.

19 października 2013

Polska szkoła

Od września zaczęliśmy z Kubą "uczęszczać" do polskiej szkoły internetowej. Jakoś wiosną przeszliśmy ewaluację psychologiczną - pedagogiczną (to znaczy Kuba przeszedł) i dostał pozwolenie na pójście do pierwszej klasy. Mamy podręczniki, platformę internetową z podpowiedziami do lekcji, tylko że... No właśnie. Po pierwsze na razie czasu brakuje. Powinniśmy przerabiać lekcję dziennie, ale nie zawsze się tak da. Czasem siadamy w sobotę i ciurkiem lecimy po 2-3 lekcje. Niedługo jednak piłka nożna się kończy, wiec powinniśmy być 3 razy w tygodniu szybciej w domu, więc powinno być lepiej. Najlepiej idzie nam matematyka, rozpoznawanie literek, kolorowanie i szlaczki.
 

Najgorzej pisanie kursywą, mylą nam się samogłoski angielskie z polskimi, a coraz częściej mamy problem ze słownictwem. Prosto przyszło nauczyć się warzyw i owoców, bo były karteczki i po jednodniowym przeglądaniu oboje (bo Antek też czasem się przyłącza do lekcji) opanowali nawet takie, których zbyt często w naszej kuchni nie gościmy. Z lasem w sumie też nie najgorzej nam idzie, ale gdy się już pojawiają nowe słówka takie jak ściółka leśna czy szkodniki to mamy problem, bo przez Kubę te słowa przelatują i się nie zatrzymują. Wygląda na to, że w najbliższą niedzielę pojedziemy do lasu nie tylko szukać pani jesieni, ale też wyglądać szkodników i ściółki leśnej, żeby Kuba słownictwo utrwalił.

18 października 2013

Mimas

Antoś ma przyjaciela. Takiego wymyślonego. Mimas ma na imię. Nie wiemy skąd się wziął, jednak od dłuższego czasu jest już z nami. Po głowie mi się kołacze, że tak gdzie ponad rok temu w słowniku Antka pojawiło się słowo Mimas.


Po dochodzeniu wyszło na wierzch, że to jego kolega. Gdy Antoś się bawi, Mimas razem z nim. Razem czytali książki i bawili się klockami. Albo o czymś mówimy  i nagle Antek stwierdza, że Mimas wie to czy tamto. Potem nagle Mimasa nie było. Ostatnio znowu się pojawił. I uwaga - Mimas został prezydentem! Nie doszliśmy jeszcze jakiego kraju i kto go wybrał, ale pewnie niedługo się dowiemy.

8 stycznia 2013

Narciarze

Wczoraj już drugi raz w sezonie Kuba był na nartach. Wiem, trochę mało, można by częściej, przecież górkę mamy pod ręką, jednak czasu brak, a do tego wyciągi tez kosztują. W każdym razie po południu zadzwoniła koleżanka Anetta czy jedziemy. Jedzie, ale Witek i Kuba, bo reszta z lekka niedomaga. Witek cichaczem wyprowadził narty i buty z domu, żeby nie było awantury, że Antek nie jedzie. Wrócili późno, bo przed godzina 22.00. Kuba padnięty, ale zadowolony. Pochwalił się, że z niebieskiego szlaku już zjeżdżał. Tata też się syna nachwalić nie mógł. Do tego wyszło, że chyba czas dla Kuby profesjonalisty zamówić, bo powoli tato to co umiał to syna nauczył. Zatem jak się uda, to może w lutym podczas wakacji zimowych uda nam się zapisać Kubę na obóz narciarski.. A tymczasem w piątki po szkole będzie z tatą chodzić na szlifowanie.


 Z kolei dla Antka przygoda narciarska dopiero się rozpoczęła. Był raz tydzień temu i z początku trochę mu się nudziło, bo mama nie jeździ, a tato zajął się sprawdzaniem jak Kuba sobie radzi. Dopiero jak było wiadomo, że Kuba radzi sobie nieźłe i nie potrzebuje cały czas opieki taty to  przyszedł czas na Antosia. Na razie mogę tylko napisać, że Antek z uśmiechem na buzi słucha poleceń taty, stara się je wykonywać jak najlepiej, a co najważniejsze świetnie się przy tym bawi. Bakcyla złapał i ze stoku prawie że z płaczem schodził. Tata już planuje że w piątki po południu będzie zabierał najpierw Antosia (bo nie ma wtedy przedszkola), a Kubę po jego powrocie ze szkoły.